piątek, 26 listopada 2021

Arek Kłusowski "Lumpeks" [MUZYKA]

via

Hej, hej! Dzisiaj po raz pierwszy czeka nas (mnie, bo muszę to napisać, a Was bo będziecie czytać) recka albumu polskiego artysty i choć sanah już się pojawiła wcześniej, nigdy nie recenzowałam albumu męskiego wykonawcy. Ja to zawsze znajdę powód, żeby udawać, że wprowadzam nowości, czyż nie? W każdym razie tym albumem byłam zainteresowana już gdzieś w kwietniu i jak zobaczyłam, że wyszedł, od razu wpadałam w obsesję na jego punkcie i zgubiłam rachubę ile razy go słuchałam, ale z 10 lekko. 

Arek Kłusowski jest polskim piosenkarzem. Brał udział w The Voice of Poland w 2013 roku i zajął trzecie miejsce, czego nie wiedziałam przed robieniem researchu (no dobra, nic nie wiedziałam, ale cii). W 2019 wydał swój debiutancki album, ale dzisiaj nie o nim (może innym razem, zobaczymy, bo to ile albumów chcę recenzować to żart a nie realistyczna lista), tylko o tym najnowszym z czerwca tego roku. 

Nie przechodźmy na Ty już od samego początku jest hipnotyzujące. Podobają mi się te przebijające się "wysokie nuty" (chórki? jak zwał tak zwał) i chociaż intrumental jest cudowny (przyzwyczajcie się do tego sformułowania, bo będzie nam towarzyszyć dzisiaj cały czas), mam zastrzeżenia co do tekstu, bo brzmi mi na nieco seksistowski? Bo dlaczego kobiety nie mogłyby prosić facetów? Powinniśmy walczyć o równouprawnienie i takie rzeczy mają znaczenie i też się liczą. No chyba, że chodzi o to, że panie proszą panów o nieprzechodzenie na ty, wtedy to by miało sens, ale nie wiem. Antarktyda podbiła moje serce od pierwszych sekund. Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam ten kawałek na stacji benzynowej i cały czas powtarzałam sobie w głowie, że nie mogę zapomnieć tego tytułu i muszę go znaleźć zaraz po powrocie do domu. Wszystko w tym utworze jest idealne wokal, chórki, ten instrumental, który nazwałabym takim trochę polskim Blinding Lights (które jest wszystkim, czego chcę w muzyce) i za każdym razem, gdy jej słucham jestem tak samo zachwycona jak za pierwszym razem. Bez wątpienia jeden z najlepszych polskich kawałków, jakie słyszałam w życiu. Idealny syn ma ten jakby dźwięk zegara w tle i to pasuje do tego, że jest to piosenka o czasach nastoletnich, więc może symbolizować przemijanie. Chociaż tekst jest depresyjny zawsze się cieszę z tego rymu w refrenie. Nie spodziewałam się go tam i jest wspaniały. Jak samo jak wcześniej wszystkie add libs są doskonałe i instrumental to złoto, szczególnie w bridge'u i tym budującym się klimacie przed ostatnim refrenem i na końcu. Czy Lumpeks jest o coming oucie? Serio próbowałam zrobić research, ale nigdzie nie mogłam znaleźć informacji na ten temat a mowa o wychodzeniu z szafy kojarzy mi się tylko z jednym. Nie narzucam tutaj orientacji artyście, bo nie mam żadnych informacji na ten temat, ale to, że później jeszcze pojawia się kolorowy freak jest bardzo sugestywne. Też ten nacisk na życie i na to, że się kogoś znajdzie. No nawet jeśli to nie było planowane, ten kawałek jest metaforą bycia LGBT+ jak nic. Tak swoją drogą ten echo fragment kojarzy mi się z jakiegoś powodu z Gorillaz. Nie bądźcie tacy jest fajne pod tym względem, że najpierw mamy nie bądź taka a potem nie bądź taki, a tytuł skierowany jest do obydwóch. Super zabieg. Chórki jak zawsz są sobie w tle, ale tak ogólnie to nie wiem jak miałabym się wypowiedzieć o tym utworze. Ma wszystkie fajne elementy i tyle.

Antarktyda

Papierowy dom zaczyna się cudownie. To jest jeden z najlepszych początków z tego albumu, bo od razu buduje ciekawy klimat, nieco inny (bardziej minimalistyczny) niż w poprzednich piosenkach i dopiero w refrenie następuje eksplozja syntezatorów i łączenia różnych elementów. Ten instrumentalny fragment po refrenie jest ogólnie jednym z moich ulubionych fragmentów z całego albumu, ale ogólnie ten motyw pozytywki (czy cokolwiek to jest, dzwoneczek? Nie wiem) i budowanie klimatu jest genialny. Nie kochasz się to najbardziej depresyjna piosenka z całego albumu, ale jest cudowna. Panuje tutaj wychillowana atmosfera, instrumental jest spokojny, ale ma w sobie coś uroczego? Pod względem instrumentali w tym albumie, ten prawdopodobnie należy do moich ulubionych i w połączeniu z wokalami Arka stanowi coś pięknego. Końcówka to też złoto. Dzieci z prowincji chociaż mają wspaniały instrumental i mega dobry początek są moim najmniej ulubionym utworem z tego albumu ze względu na wersy Mery Spolsky. Gdyby jej nie było, myślę, że miałby szansę na bycie jednym z moich ulubionych, ale niestety wersy Mery mnie nie przekonują i moim zdaniem psują nieco klimat zamiast go budować, szczególnie te pierwsze, wolniejsze, bo to te szybsze są okej i te drugie też są spoko. I jej udział w refrenie też jest fajny (i ten mały krzyk przed refrenem), więc to nie jest zły kawałek, tylko ten jeden fragment mi psuje zabawę. Podoba mi się zmiana tempa po jej drugiej części. Szarobury zaczyna się gitarą i mam wrażenie, że jest to jedyna piosenka z tego albumu, która tak bardzo ma wkomponowaną gitarę. Bawi mnie nie refren tego utworu, bo jest tam bardzo dużo litery "r" (której nie wymawiam), więc już na wstępie jestem zdyskwalifikowana do śpiewania. Jest to piosenka z gatunku tych, które są spoko, ale nie zauważyłabym, gdyby jej nie było. Nasza klasa ma mega klimatyczne intro i tu Arek poszedł mocno w dojechanie polskiego systemu edukacji, co się należało, bądźmy szczerzy. Z jednej strony mówi tutaj o podziałach społecznych, a z drugiej wspomina też o nauczycielach, którzy też padają ofiarami systemu, więc w skrócie mówiąc wszyscy mają przerąbane. Słodki koniec tych dni ma cudowny początek. Tutaj też przewijają się dźwięki gitary i jest to ogólnie bardzo rozmarzony kawałek wypełniony smutkiem i taką jakby melancholią. Końcówka tego utworu przypadła mi do gustu, bo stanowi nie tylko świetne outro do samej piosenki, ale i do całego albumu. Świetnie ta piosenka została dobrana na koniec.

Lumpeks

Lumpeks jest bez wątpienia jednym z moich ulubionych albumów z tego roku. Inspiracja latami 80. była genialnym pomysłem i moda na te klimaty jest najlepszym. co mogło się przytrafić muzyce na masową skalę. Nie mam co prawda żadnego wykształcenia w tej dziedzinie, ale mój instynkt i doświadczenia podpowiadają mi, iż jest to album synth-popowy/synthwave'owy i normalnie sprawdziłabym to na Wikipedii, ale ten album nie ma tam swojego artykułu, więc jestem zdana na siebie i moje wieloletnie doświadczenia z tym gatunkiem. Jest to dokładnie taki klimat, jakiego oczekiwałam od Twenty One Pilots w ich nowym albumie, więc chociaż tam nie dostałam tego, co chciałam, tutaj moje syntezatorowe potrzeby muzyczne zostały w pełni zaspokojone. Bez kitu słuchałabym samej instrumentalnej wersji, bo to instrumentale są tak dobre. Nie wiem, co zostało w nie wpakowane, ale typowo nie mogę przestać słuchać. Całość jest niezwykle spójna i czasami aż się czuję, jakbym słuchała albumu koncepcyjnego (kto wie czy się jako takowy kwalifikuje, nie ja). I no właśnie, jak już jesteśmy w tym temacie, nie mam pojęcia czy taki był zamysł, ale ten album aż się prosi by był interpretowany jako alegoria bycia częścią społeczności LGBT+. Widziałabym oczywiste nawiązania do tego w więcej niż jednym utworze i może Arek Kłusowski chciał pisać o ogólnej inności, ale ostateczny produkt bardzo mocno sugeruje właśnie taką interpretację. A nawet jeśli nie jest to powiedzmy "główna interpretacja", na pewno stanowi sensowną alternatywną wizję.

I widzicie jak się kończy moja jazda samochodem. Ale byłby niezły przypał, jakbym wtedy zapomniała tego tytułu, bo świat (i moje top100 Spotify) wyglądałoby dużo inaczej. Rozbawiło mnie nieco, że ten album jest na tyle niszowy, że miałam tylko 3 utwory do dodania do tego posta, co koniec końców pasowało idealnie, ale wow zazwyczaj mam problem, co wybrać, a tym razem nie miałam z czego wybierać. Życzę Arkowi Kłusowskiemu, żeby się wybił, żebym następnym razem miała większy wybór, bo piosenki serio ma super!

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Idealny Syn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz