piątek, 24 września 2021

The Owl House - sezon II cz.1 [SIS]

via

Hej, hej! Jako, że pierwsza część tego sezonu już się skończyła, pomyślałam sobie, że napiszę oddzielnie posta o tej części i oddzielnie o tej drugiej. Ostatnim razem, gdy oglądałam cały sezon był już dostępny, więc nie było takiej potrzeby, ale tym razem się zabawię. Ostrzegam także przed spoilerami, jeśli chcecie materiał bezspoilerowy, to recka pierwszego sezonu czeka. 

Słowo wstępne

To, jak ja czekałam na ten sezon jest jakimś szaleństwem. Niby czekanie rok na kolejny sezon to standard, ale w przypadku tego serialu jakoś tak szczególnie mi się dłużył ten czas oczekiwania. Było jednak warto i cieszę się, że dostaliśmy bardzo dobry materiał.

Fabuła

Po zniszczeniu portalu, Luz zostaje uwięziona na Boiling Isles. Próbuje jednocześnie pogodzić się ze swoją sytuacją i znaleźć rozwiązanie, jak dostać się z powrotem na ziemię by zobaczyć się z mamą. Przy okazji jak zawsze przeżywa przygody i dowiaduje się więcej o sobie i otaczającym ją świecie. Nie jest jednak jedyną osobą, która próbuje stworzyć nowy portal, bo Belos ma co do niego równie duże plany.

via

Bohaterowie

Luz - kochana jak zawsze. Choć wciąż jest tą samą kreatywną, uroczą Luz, w tym sezonie widać jaki wpływ ma na nią sytuacja z portalem. Podobało mi się, jak się nie poddawała, tylko cały czas dawała z siebie wszystko.

Amity - w tym sezonie jest niezaprzeczalnie MVP i mam wrażenie, że zgarnęła czas ekranowy innych postaci dla siebie, ale co tam, w końcu to Amity. To, jaką ta postać przeszła przemianę jest cudowne. Stała się dużo odważniejsza i pewniejsza siebie w pozytywnym znaczeniu i to, że wreszcie sprzeciwia się rodzicom jest super. Fajnie też, że wciąż ma pewne cechy "starej siebie", nad którymi będzie musiała pracować

Eda - harpia Eda! Wreszcie zaczęła stawać się odpowiedzialną osobą. Już w drugiej połowie poprzedniego sezonu widać było, jak bardzo jej zależy na Luz, ale w tym mamy nawet więcej scen pokazujących jaką silną więź ma zarówno z Luz, jak i z Kingiem i że sama wizja ich odejścia jest dla niej ciężka.

Lilith - nadal mam do niej mieszane uczucia. Niby miała jakiś swój redemption arc, ale to bardziej wszyscy stwierdzili, że jest sobie i tyle, aniżeli Lilith sama w sobie się zmieniła. Po tym, jak potraktowała Kinga mówiąc mu, że jego ojciec go porzucił było strasznie wredne i udowodniło, iż jej osobowość wciąż się nie zmieniła.

King - nie wiem dlaczego, ale wciąż nie przepadam za tą postacią. Nawet to, że dostał własny wątek poszukiwania ojca mnie nie przekonuje i ze wszystkich wątków w tej części sezon, ten był dla mnie najnudniejszy i mam nadzieję, że w drugiej połowie wydarzy się coś wow, co przekona mnie do tej postaci. Ale muszę przyznać, że to, że teraz to jest King Clawthorne jest urocze.

Hooty - niech ludzie mówią sobie, co chcą, ja jestem Hooty stan. Bez kitu jest to jedna z moich ulubionych postaci i z odcinka na odcinek lubię go coraz bardziej i czekam na jego sceny, bo są zasze zabawne albo ciekawe. To, że wreszcie dostał swój odcinek był świetnym zagraniem, ale nie ukrywam, chciałabym zobaczyć odcinek O HOOTYM, a nie odcinek, w którym Hooty pomaga innym bohaterom.

Hunter - w tym sezonie dołączył do bohaterów drugoplanowych i od początku wiedziałam, że będzie fajną postacią. Ciężko tak do końca stwierdzić, w jakim kierunku zmierza jego wątek, bo teorią są, że albo w mega depresyjnym, ale nieco mniej depresyjnym, ale tak czy siak, jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania i będę czekać na więcej z jego scen. Szczególnie, że jego drama z Kikomorą to jeden z ciekawszych konfliktów.

Gus i Willow - Gus wreszcie dostał swój odcinek i bardzo się cieszę z tego powodu i mam nadzieję, że w drugiej połowie też będzie odgrywać jakąś rolę, bo szkoda by było, gdyby został zepchnięty do postaci epizodycznej tak jak Willow, której więcej nie ma niż jest. Tak się cieszyłam na to, że jej wątek będzie mógł rozwijać się na różne sposoby, a dotychczas nie zrobiono z nią nic i bardzo mi przykro z tego powodu.

via

Zalety

Luz i Amity są parą!!! To, jak cudownie został poprowadzony wątek ich relacji, jest niesamowite i nie wiem, jak Danie się to udało, ale brawo! Jeśli chodzi o wątki romantycznie, nie mogę nie wspomnieć o Edzie oraz Raine, którzy są byłymi, wciąż mającymi do siebie uczucia, bo ten wątek, choć pokazany bardzo pobieżnie, był intrygujący i chcę więcej. Fajnie też, że Raine jest osobą niebinarną z zaimkami they/them i jestem ciekawa, co z tym zrobią w polskim dubbingu, aczkolwiek obawiam się najgorszego. Nie licząc jednak świetnych wątków romantycznych, fabuła też jest równie dobra jak w pierwszym sezonie, jak nie nawet lepsza. Każdy odcinek daje nam nowe informacje i pozwala poznać lepiej bohaterów oraz relacje między nimi tak jak np. relacje sióstr Clawthrone z matką. Nowe postacie zostały super zaprojektowane pod względem wizualnym i podobnie, jak w pierwszym sezonie wszystko ogląda się z wielką przyjemnością dla oka. Sceny walki też zostały zrobione w dynamiczny sposób i nawet jak się ekscytuję, jak postacie ze sobą walczą. Ten sezon jest też mroczniejszy niż poprzedni, a informacja, iż ta połowa to była ta lżejsza, daje nadzieję na przyszłość. 

Wady

Co oni zrobili z Willow!? Czy bardziej czego nie zrobili, bo Willow miała w tym czasie mniej mówionych kwestii niż Hunter, który jest nową postacią. W pierwszy sezonie Willow była ważna dla fabuły i myślałam, że skoro jest taka badass w intrze, to zrobią z jej postacią coś ciekawego, a tu nic. Mam też wrażenie, że wprowadzane jest za dużo nowych postaci i porzucanie tych, które pełniły ważną rolę w poprzednim sezonie. Zamiast odcinka o dzieciakach z Glandis, mogliśmy dostać o uczniach z Hexide, którzy dotychczas byli w tle. Nie podoba mi się to, jak bohaterowie się pojawiają a potem są porzucani/wracają po kilku odcinkach. Zamiast przechodzić płynnie z odcinka do odcinak, skaczemy z postaciami i wątkami to tu, to tam. Średnio mi się podobają też te nowe włosy Amity. Kolor jest uroczy itd, ale uczesanie jest strasznie meh. Jej wcześniejsza kitka była iconic, a ta nowa fryzura... nie ma tego czegoś. 

Podsumowując

The Owl House trzyma poziom w pierwszej połowie drugiego sezonu. Kontynuujemy przygody Luz i jej przyjaciół prawie każdy odcinek jest serio ekscytujący (ten pierwszy i dziesiąty były meh). Mimo, iż mam parę uwag, są to rzeczy, które może zostaną poprawione w drugiej połowie i myślę, że koniec końców nie będę zawiedziona, bo fabuła jest wciąż równie ciekawa i zbliżamy się wielkimi krokami do wejścia w życie planu Belosa, ale to jest intrygująca perspektywa. Jak na razie jestem zadowolona z tego, co dostarczył na drugi sezon i będę z niecierpliwością oczekiwać wyjścia drugiej połowy.

Żarty żartami, ale kto odpowiada za polskie tłumaczenie imion i tytułów, bo to jest jakiś żart. Idę Cierńszpon (Eda Clawthorn) możnaby z łatwością zastąpić Idą Szponer, Uhu (Hooty) Huhu albo Hutkiem, a Witkę (Willow) Wiolą i to brzmiałoby dużo lepiej. Same tytuły odcinków są w większości przetłumaczone okropnie (są pojedyncze przypadki, kiedy jest okej, ale tylko pojedyncze) i taki Chodzący Dom mógłby bez problemu być nazwany Ruchomy Dom Hutka nawiązując do Ruchomego Zamku Hauru tak jak w oryginale (Howl's Moving CastleHooty's Moving Hassle), ale najwyraźniej polska widownia nie zasługuje na nic dobrego XD

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Magnetic Moon Tiffany Young.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz