piątek, 13 sierpnia 2021

"Luca" to wakacyjna przygoda roku [FILM]

via

Hej, hej! Zastanawiałam się czy pisać tego posta czy nie pisać, ale koniec końców powiedziałam sobie a co tam! i proszę, gdzie wylądowaliśmy. Nie miałam pojęcia, jak go nazwać i nawet nie wiem, jaki tytuł zostawiłam koniec końców, bo ten film jednocześnie jest wieloma rzeczami i wieloma rzeczami nie jest. Gdziekolwiek się nie udacie po opinie, mogę Wam zagwarantować, iż będą pozytywne, ale zróżnicowane. Oczywiście nie obędzie się bez spoilerów, bo wiadomo jak to ze mną jest, gdy postanawiam zagłębić się w jakiś temat. 

Ja i moja misja

Zanim przejdę do dalszych rozważań, chciałabym przedstawić nieco kontekst, z jakim podchodziłam do tego filmu. O tym, że on powstanie wiedziałam już od dawna, z dobre 2 lata, jak nie więcej. Problem w tym, że od początku jego zapowiedzi dostał łatkę animowanego Call Me By Your Name (później jeszcze w połączeniu z Shape of Water) i to nie jest łatwa łatka do ogarnięcia, zdaję sobie z tego sprawy. Myślę, że jestem w stanie postawić się na miejscu reżysera/scenarzysty, który stworzył sobie film i nagle wszyscy oczekują, że będzie na miarę zwycięzcy Oskara (pisałam już na blogu parę razy o CMBYN, więc jeśli zastanawiacie się jakie były moje opinie, możecie łatwo wyszukać wszystkie 3 posty używając tej lupki na górze), praktycznie nic o nim nie widząc. Bo serio byłam przy tym, można powiedzieć, że doświadczałam rozwoju sytuacji i jak tylko się pojawił ten pierwszy plakat wszyscy się rzucili na ten wniosek. Nie byłam w stanie znaleźć starych materiałów związanych z tym filmem, ale pamiętam plotkę, że reżyserem jest Luca Guadagnino (czyli ten sam reżyser, co w CMBYN) i nie mam pojęcia skąd ona się wzięła, ale przez długi czas byłam przekonana, że serio to on jest reżyserem, więc jak zobaczyłam Enrico Casarosę jako reżysera, byłam autentycznie zszokowana. Ale cóż, taka kara za naiwność. Jak wiecie miałam swego czasu misję znalezienia sobie (mniej problematycznego) zamiennika CMBYN, który nie byłby problematyczny i koniec końców znalazłam go w Umibe no Etranger, tak że tak czy siak dopięłam swego. 

Kontekst od twórców

Nie zależnie od tego, na co ja trafiłam w internecie, różne "szemrane" informacje, iż pojawią się wątki LGBT+ krążyły dookoła tego projektu od chwili, gdy została o nim poinformowana publika. Doszło do takiego etapu, że reżyser sam musiał potwierdzić, że nie nie to nie jest queer historia i Luca z Alberto są wyłącznie przyjaciółmi. Moim zdaniem była to nieco zmarnowana okazja, bo historii o przyjaźni mamy mnóstwo, a queer historii nie i sory, ale tak czy siak nie uciekną od tej łatki. Od początku było wiadome, że osadzając ten film we Włoszech z naciskiem na relację między dwoma chłopakami na 3/4 lata po CMBYN skazują się na porównanie. Nie chcę zbytnio wybiegać na przód, ale biorąc pod uwagę, jak koniec końców wygląda fabuła tego filmu, nie jest to porównanie bezpodstawne. Jakoś reszta recenzentów sobie z tym poradziła, jednak jestem wciąż rozdarta między dwoma podejściami, które może mogą nawet współegzystować i są to:

1) Luca jest filmem pełnym alegorii do dojrzewania jako osoba LGBT+,

2) Luca jest zwyczajnym filmem o przyjaźni.

Oba z tych stanowisk w pewnym sensie się przeplatają ze sobą, ale myślę, że wszyscy wiemy na czym polega problem z tym, co robi Disney i że nie przepuściliby filmu z głównymi bohaterami tej samej płci, którzy są parą. Szczególnie, że jest to film dla dzieci i by nastąpił koniec świata, jakby to zrobili. Ale sama nie wiem czy w ogóle chce mi się wchodzić w temat Myszy, więc zostawmy ten wątek przynajmniej na razie.

via

Wiele odczytań

Nie mam na co dzień jakiegoś problemu z queercodingiem (z queerbaitingiem i owszem, ale queercoding jest na razie na akceptowalnym cienkim lodzie), ale w tym przypadku problem polega na tym, że jest zbyt duże pole do interpretacji. Relacja Luci i Alberto może zostać potraktowana jako w 100% platoniczna, głównie ze względu na to, że są młodzi i dopiero ich osobowość i ogólna tożsamość się kształtuje i historia bardziej skupia się na szukaniu przez nich swojego miejsca na świecie. Ale nie zmienia to faktu, iż wiek 12/14 lat to okres, w którym dużo osób już zna swoją orientację i dzieci lgbt+ również istnieją i nie należy o tym zapominać! Mam wrażenie, że dużo osób nawet nie wie, ile ci bohaterowie mają lat i podchodzą do nich jakby mieli 7 lat, a nie byli w wieku nastoletnim. Jeśli osoby, które uważają, że Luca i Alberto nie powinni być parą ze względu na ich młody wiek, shippują Eleven i Mike'a (którzy na początku serialu mają 12 lat, a w 3. sezonie 14), nie wiem co im powiedzieć. Jasne, między Lucą i Alberto są 2 lata różnicy, ale pytanie jak bardzo ma to znaczenie w przypadku morskich potworów... Zmierzam do tego, że traktowanie crushy na osobach tej samej płci jako coś, co doświadczają wyłącznie osoby od jakiegoś wieku jest mega niesprawiedliwym podejściem i prowadzi wyłącznie do poczucia wyobcowania.

Odnoszę też wrażenie, że odczytywanie tej historii właśnie jako alegorii do dojrzewania jako osoba LGBT+ jest o niebo ciekawsze niż stwierdzenie, że są hetero przyjaciółmi koniec kropka. Jest mnóstwo scen, które są pod tym względem oczywiste, jeśli wie się czego szukać. I tak wszystko może być kolorowe jeśli patrzy się na życie przez tęczowe okulary, ale niektóre rzeczy aż się same proszą. Luca i Alberto chcieli uciec razem na jednej Vespie. Nawet nie na dwóch Vespach. Chcą zwiedzać świat na wspólnej Vespie z dala od rodziców Luci. To brzmi dokładnie jak nastolatek chcący uciec z homofobicznego domu. Rodzice Luci chcący wysłać go do ciemnej części oceanu za karę, by wybić mu z głowy pomysły o zwiedzaniu ziemi? Jeśli to nie jest przypadkowa próba przedstawienia terapii konwersyjnej to ja już nie wiem. To, że rozstanie się z Giulią nie było dla Luci aż tak emocjonalne, jak rozstanie z Alberto i ta cała scena na peronie i w pociągu? Przecież tam nawet pojawiły się słowa z gatunku: "nie poradzę sobie bez ciebie", "zawsze jestem z tobą nawet, gdy nie ma mnie obok", które jak najbardziej mogą być wypowiadane przez przyjaciół (dosłownie wszystko w tym filmie jak najbardziej może być wyłącznie przyjacielskie), ale w kontekście historii zachęcają do analizy pod tym kątem. 

Oczywiście mamy też cały wątek tego, że miasteczko nienawidzi morskich potworów i wręcz poluje na nie. I ta scena, w której Alberto robi "coming out" jako potwór i wszyscy się zwracają przeciw niemu, rany od początku ich kłótni na plaży czułam się zestresowana, że Alberto zdradzi prawdziwą formę Luci i gdy sam się ujawnił jako potwór trochę mi ulżyło, ale to, że mieszkańcy miasteczka byli gotowi go zamordować znów mnie zestresowało. Sam Alberto też miał sceny pełne zazdrości. No i oczywiście na koniec te dwie starsze panie, które na końcu filmu okazują się również być morskimi potworami. Te wszystkie sceny mogą zostać odczytane jako queer alegoria, ale mogą też być postrzegane jako ukazanie odmienności w jakiejkolwiek formie. To nie jest tak, że spojrzy się na te postacie i pierwszą myślą będzie: yep, queercoding, bo to nawet nie było celem reżysera. Jest to chyba dla mnie największa przeszkoda w interpretacji tego filmu jako alegorii dorastania jako osoba LGBT+, że reżyser się tak wprost wypiera możliwych powiązań i przez to nie jestem pewna czy osobiście uznaję ten film za queercoding. Jest to coś, nad czym myślę, że będę musiała więcej pomyśleć, bo na razie nie jestem przekonana. Opróćz tego dookoła bohaterów, a w szczególności dookoła Alberto panuje aura tajemniczości, że właściwie nie wiemy o nim nic konkretnego i przyznam, że nieco mi to przeszkadzało, bo jak mamy utożsamiać się z postacią, o której właściwie nic nie wiemy i jak mamy ją rozumieć? Dlaczego rodzice go porzucili? Kim byli? Co się z nimi wydarzyło? Jesteśmy pozostawieni z tymi pytaniami i osobiście wolałabym, gdybyśmy dostali jakiekolwiek wyjaśnienie choćby lakoniczne.


Co sądzę o samym filmie?

Nie licząc tej dyskusji, o której wypowiedziałam się przed chwilą, chciałabym podzielić się również moją opinią o całym filmie, bo jest to naprawdę przeurocza produkcja! Gdy wychodziły teasery nie byłam przekonana do wyglądu postaci, jednak w samym filmie sprawdza się doskonale i nadaje mu atmosferę fantasy. Design morskich potworów jest świetny i animacja przechodzenia z potwora w człowieka i vice versa za każdym razem wypadała cudownie i płynnie, co wiem z tego, że się jej cięgle przypatrywałam, bo byłam zachwycona. Bardzo mi się podobał początek filmu, jak Luca wyprowadzał te owce rybki, bo Giuseppe (nigdzie nie mogłam znaleźć poprawnego zapisu imienia tej rybki, więc jeśli źle zapisałam, to przepraszam!) to ikona i utożsamiam się z tą rybką. Właśnie, jak jesteśmy w temacie tej rybki, scenka po napisach?? Nie byłam pewna czy będzie czy nie i tak czekałam i zachwycałam się genialnymi napisami końcowymi, których oglądanie było przyjemnością i z chęcią obserwowałam jak wyglądało dalsze życie bohaterów, a tu nagle bonusowa scenka! I było warto na nią zaczekać, bo rozbawiło mnie to pojawienie się wujka i jego monolog do Giuseppe. Jeśli zaś chodzi o samych bohaterów, to wszyscy byli mega fajni do przyglądania się ich poczynaniom. Luca to cinnamon roll i softest boy, przekochany. Z Alberto brakuje mi backstory, bo początkowo myślałam, że zwrotem akcji będzie, iż Alberto jest pół-człowiekiem, pół-potworem i łącznikiem między dwoma rasami, więc trochę się nie zrozumiałam z tą postacią. 

Giulia natomiast była genialna. Mega mi się podoba, że była jednocześnie mądra, szalona, pracowita i jej motywacją była ZEMSTA. Widziałam porównania Giulii do Fineasza z Fineasza i Ferba i leżę 10/10. Cieszę się też, że nie było ani jednej sceny, w której musiałaby być "dziewczęca" (ani, że nie zdradziła chłopaków, tylko troszczyła się o ich bezpieczeństwo) i na pewno młodsza wersja mnie by widziała w niej siebie. Ojciec Giulii? Również ikona. To, że Massimo urodził się bez ręki było super pomysłem, bo pokazuje, że to nie jest przeszkodą być sobą i też normalizuje w pewien sposób w filmach, że niekoniecznie trzeba mieć rękę pożartą przez morskiego potwora by nie mieć ręki. Jeśli zaś chodzi o antagonistę, cieszę się, iż był to zwyczajny wredny ziomek bez przesadnego backstory. Prostota tej historii to ogólnie ogromny plus. Inną rzeczą, która przypadła mi do gustu jest fakt, jak wiele włoskich elementów zostało tutaj wykorzystane, od piosenek (soundtrack to vibe) po język używany przez bohaterów i choć momentami musiałam skupić się, by zrozumieć o co chodzi, mega podobało mi się to doświadczenie. Współczuję osobom o imieniu Bruno i życzę powodzenia w tym okrutnym świecie, w którym nie mają prawa głosu. Generalnie bardzo polecam ten film, gdyż oglądanie go było samą przyjemnością, jest śliczny, historia fajna i jest nawet kotek. Czego więcej potrzeba!

Tak na koniec, to że ten film jest dostępny za darmo na Disney+ jak się ma subskrypcje jest strasznie nie fair, biorąc pod uwagę to jak Mysz™ traktuje filmy ze swojego studia i animatorzy z Pixara zasługują na więcej! Skoro ja sobie pomyślałam: wow, przejechałabym się taką vespą, wiedząc, że nawet jazda na rowerze mi nie idzie, to musiał być niezły vibe XD

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Il Gatto E La Volpe Edoardo Bennato.



2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. If only you left a comment whenever you stalk my creations...

      Jk let's get a vespa together and ride into susnet ;D

      Usuń