piątek, 23 lipca 2021

Wampiry, wilkołaki i czemu Charlie jest gloryfikowany??, czyli korzystam z książkowego renesansu "Zmierzchu" [KSIĄŻKI]

Hej, hej! Nie będę owijać w bawełnę moja relacja i historia z tą serią jest trochę dziwna. Pamiętam, gdy wychodziły książki i filmy, ale jako, że byłam dzieckiem nie załapałam się na czytanie ich w pierwszej fali. Moja mama za to była ogromną fanką i bardzo wyraźnie pamiętam, jak jej się spytałam, gdy czytała czwarty tom, czy Bella jest wampirem?, a mama odpowiedziała mi, że Edward zamienił ją w wampirem gdy umierała przy porodzie i moją reakcją było: to tam jest poród?! Myślę, że można dodać to wydarzenie do kolekcji "Dlaczego powinnam była wcześniej zorientować się, że jestem asem". Moje drugie wspomnienie ze Zmierzchem to, gdy mama oglądała Zaćmienie i weszłam na jedną scenę i wyszłam, bo nie chciałam mieć spoilerów. Kolejne wspomnienie to Bravo informujące na bieżąco o plotkach i dzika nagonka na Kristen Stewart, że zdradziła Roberta Pattinsona z jakimś reżyserem, który miał żonę i dzieci i na którego nagonki już nie było. Pamiętam myślenie, że to jest niesprawiedliwe, jak bardzo dostało się za to Kristen, skoro taki Chris Brown wciąż miał karierę po pobiciu Rihanny. Ostatnie wspomnienie jest bardziej pozytywne, bo gdy oglądałam Zmierzch pierwszy raz byłam tak zachwycona Alice, że pisałam o niej fanfiction i przez długi czas żeńskie postacie musiały mieć na imię Alice. To wydarzenie można dodać do kolekcji "Dlaczego powinnam była wcześniej zorientować się, że nie jestem hetero". Reszta mojej styczności z tą serią miała miejsce poprzez memy i przez bardzo długi czas myślałam o tym, żeby wziąć się za czytanie, ale jakoś nigdy nie mogłam się zmotywować. Raz zaczęłam pierwszy rozdział u przyjaciółki, gdy była w łazience i to tyle. Aż pewnego dnia ze względu na trwający renesans tejże serii, postanowiłam wreszcie po nią sięgnąć i... 

via

W ramach graficznego przerywnika w moich wypowiedzieć, będziecie mogli sobie pooglądać różne fanarty Cullenów, bo nie chciałam używać scen z filmów

Zmierzch to świetna książka

Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to może najbardziej wybitne dzieło, jakie czytałam, ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie wkręciłam i że nie czytało mi się jej przyjemnie. Bella jest milion razy lepszą postacią niż media próbują ją kreować i wcale nie ma zero osobowości. Mam wrażenie, że szczególnie w czasie, kiedy wychodziły te książki było trochę inne podejście do introwertycznych dziewczyn i sama Bella odbiega od innych postaci, o których czytałam. Interesuje się klasyką literatury angielskiej, chce zostać nauczycielką i przez wychowanie Renee czuje się, jakby musiała pełnić rolę matki, co wpływa na jej relacje z innymi postaciami. Bella nie jest też za bardzo wymagająca, a relacje ze znajomymi nie są priorytetem. Chociaż interesuje się nią wielu chłopaków nie jest nimi zainteresowana i potrafi wykorzystać ich uczucia na swoją korzyść. Wie, że jest zainteresowana Edwardem i brnie w to. Nie boi się ryzyka, jakim jest jej relacja z Edwardem, bo ma zaufanie do siebie. Wie, że jest za siebie odpowiedzialna i tego samego oczekuje od niego. Oczywiście ich relacja nie należy do najzdrowszych ze względu na podejście Edwarda. 

I no właśnie tutaj pojawia się dla mnie nie lada zagwozdka, ponieważ Edward robi wiele problematycznych rzeczy i tak jak część z nich jest dla mnie zrozumiała (jego próby ukrycia swojej prawdziwej natury przed Bellą, w tym kłamstwa, bo przecież jest wampirem i nie może od tak rozpowiadać tego na lewo i prawy, a na tym etapie historii nie miał żadnych dowodów, że Bella jest osobą godną zaufania, jego mordercze myśli, bo jeszcze raz: jest wampirem, a wampiry to nie są generalnie dobre osoby i Edward przykłada do tego mocną uwagę i podkreśla to tyle razy, że nie zliczę, a zanim zaczęło się pojawiać między nimi uczucie minęło trochę czasu i Edward ma mózg doświadczonego 17-latka, ale wciąż 17-latka), ale są też aspekty karygodne (porównywanie Belli i ogólnie ludzi do dzieci jest ohydnym porównaniem i nie wiem co Meyer sobie myślała, gdy to pisała, stalkowanie Belli też jest mega mega creepy nawet jak na wampira i nikt mi nie wmówi, że włamanie i obserwowanie jak Bella śpi ma w sobie choć krztę romantyzmu), więc ogólnie w pierwszej części jest to bardzo problematyczna postać.

Jeśli chodzi o resztę ludzików, to brakowało mi więcej Cullenów, bo dobrze wiemy jaki jest mój stosunek do Alice (*wink* *wink*) i scena z grą w baseball była fajna i ogólnie podobało mi się, gdy się przewijali, ale gdzie był Emmet?? Szczerze byłam zawiedziona tak małą rolą Emmeta, Rosalie i Jaspera i choć te ostatnie 2 postacie miały swój development w 3. części, Emmet już nie. Charlie zaś jest w tej części świetną postacią, to była szczerze najlepsza era Charlie'ego. Miał prawo być nieufny do Edwarda i rozumiałam go. Jeśli zaś chodzi o Jacoba, podobało mi się, jak niewielką rolę pełnił w tej książce, bo byłam dużo bardziej zainteresowana stroną wampirów niż wilkołaków. 

Chwila, czy ktoś powiedział wilkołaki?, czyli Księżyc w Nowiu jest trochę rozkraczony

Od razu ostrzegam, że jeśli ktoś jest Team Jacob, to teraz już wszystko pójdzie w dół i nie znajdziecie tutaj zbyt wiele dla siebie, bo w tej części nie przepadałam za Jacobem Blackiem. Początek nie był nawet katastrofalny, bo sprawiał wrażenie autentycznie zainteresowanego przyjaźnią z Bellą, ale potem oczywiście musiał zacząć się cyrk i osobiście uważam, że lepiej dla tej postaci byłoby, gdyby wybrał sobie za obiekt zainteresować kogoś innego, możliwie w swoim wieku. I nie, argument, że bycie wilkołakiem go fizycznie powtarza nie jest argumentem. Dlatego, że pierwsza połowa jest skupiona wokół Jacoba i wilkołaków, nie przypadła mi do gustu i cały czas myślałam sobie, gdzie jest Alice i kiedy uwolni mnie z tego nudnego wątku. 

Druga połowa, kiedy akcja zaczyna trochę przyspieszać robi się lepiej, ale ostatnia 1/3, gdy Alice przybywa po Bellę na ratunek Edwarda jest prawdopodobnie moją ulubioną częścią tej książki, bo ich interakcje są świetne i szczerze nie wiem, jak Bella mogła nie zainteresować się romantycznie Alice po tej całej akcji z wyprawą do Włoszech i kradzieżą samochodu. W takich chwilach ubolewam, że mimo wszystko jest to historia Belli i Edwarda, ale czytałabym książkę o Alice, oj czytałabym.

Wokół tego tomu toczy się dyskusja związana z Bellą, Jacobem i Edwardem ze względu na to, że Edward porzuca Bellę i się zwija ze wszystkimi Cullenami z Forks. Po rozstaniu z nim Bella wpada w depresję, co często jest powodem żartów w memach i jednoczesnego pokazywania do jakiego stanu doprowadził ją Edward, jednak moim zdaniem stany Belli nie były winą Edwarda, bo rozstania się zdarzają i osoba rzucająca nie jest odpowiedzialna za to co osoba rzucona będzie dalej robić ze swoim życiem. Sam pomysł Edwarda żeby wyjechać z Forks moim zdaniem nawet miał sens, bo skoro jego obecność miała negatywny wpływ na Bellę to jego zniknięcie powinno mieć pozytywne, a Edward nie mógł przewidzieć, że to nie zadziała w ten sposób. Dużo osób przedstawia to też tak, że Edward sobie wyjechał i bajo relaksuje się, ale Edward też tego najlepiej nie przechodził, czego dowodem są wydarzenia z ostatnich rozdziałów.

Jeśli zaś chodzi o dyskusję związaną z Bellą i Jacobem, nawet gdy nie ma Edwarda, Bella traktuje Jacoba jako kolegę, może nawet przyjaciela. Chce z nim spędzać czas stricte platonicznie i prawdę mówiąc nie widziałam zbytnio, żeby jakoś z nim flirtowała. Bardziej robiła to w pierwszej części aniżeli w drugiej. Bella miała swoje za uszami, bo chciała wykorzystywać tę relację dla swoich korzyści w określonych sytuacjach, jednak po przemianie Jacoba Bella wprost zaczęła pokazywać, że jest zainteresowana tylko platoniczną relacją i Jacob wydaje się to rozumieć.

via

Cofam to, Jacob nie rozumie, czyli Zaćmienie to szczyt problematyczności

Ech, a mogło być tak pięknie. Mam wrażenie, że ten tom jest najgorszą erą dla wszystkich z bohaterów oprócz Edwarda. Edward bowiem jest w tym tomie pokazany wyjątkowo dobrze. Troszczy się o Bellę, ale do granic rozsądku. Przez długość trwania tego tomu ciągnie się temat ewentualnej przemiany Belli w wampira i tego jak to widzi Bella jako osoba chcąca zostać wampirem, a jak Edward, czyli wampir z całkiem niezłym stażem. Kiedy wydaje się, że ten problem mamy już z głowy, Belli przypomina się, że w sumie to by przeleciała Edwarda zanim umrze. Edward z kompasem moralnym z roku 1918 upiera się, że najpierw ślub, na co Bella już nie jest taka chętna. I szczerze? Jestem tutaj po stronie Edwarda, bo jeśli ktoś chce czekać do ślubu, nie należy go pospieszać, ale ten cały wątek był dziwny i ich zaręczyny jakieś takie słabe.

Co by jednak nie mówić, Bella przez całą długość trwania tego tomu mówi wprost, że kocha Edwarda, ale pewien bezmózg myślący kroczem (zwany potocznie Jacobem Blackiem) nie ogarnia, że nie znaczy nie i się narzuca. Mówiłam, że w Księżycu w Nowiu nie przepadałam za Jacobem? Cóż, teraz go nienawidzę, bo jakby tego było mało koniec końców dopuszcza się napaści seksualnej i Bella bardzo dobrze zrobiła, że mu przywaliła, ale to nie rozumiem dlaczego to nie był koniec ich relacji. Ogólnie ten wątek był mega creepy, bo jej ojciec - Charlie jest policjantem i jest po stronie Jacoba! Biedna Bella, że musiała przechodzić przez taki horror, że nawet nie ma się jak bronić przed tym chamem, bo jej ojciec jej nie wierzy. I tutaj dochodzę do pierwszego niezrozumienia podejścia fanów, bo zawsze w memach Charlie jest gloryfikowany i przedstawiony jako jedyna postać z rozsądkiem, ale w tej scenie ewidentnie widać, że jest jedną z najgorszych postaci w całej serii (w której nie ma postaci nieproblematycznych) i w życiu nie będę popierać jego podejścia, że bardziej ceni Jacoba niż własną córkę. Jeśli zaś chodzi o Jacoba to to nie jest koniec tego, co odwalał w tej książce, bo później dopuścił się manipulacji emocjonalnej i zastraszania, więc jest oficjalnie moją najbardziej znienawidzoną postacią w tej serii.

Żeby jednak wrócić do trochę lżejszego klimatu, wreszcie mamy więcej wampirów, w tym Alice. Po drugim tomie brakowało mi wampirów, bo zdecydowanie jestem team wampiry, a nie wilkołaki (szczególnie, że Leah jest jedynym nieproblematycznym wilkołakiem) i dostaliśmy nawet backstory Rosalie i Jaspera. Jeśli chodzi o backstory Rosalie, popieram. Bardzo dobrze zrobiła i tym gościom się to należało. Stephanie Meyer nie mówi wprost co się wydarzyło, ale jest dość mocno sugerowane, że narzeczony Rosalie zgwałcił ją z przyjaciółmi, więc Rosalie bardzo dobrze zrobiła mordując ich wszystkich w sukni ślubnej. Jeśli zaś chodzi o backstory Jaspera to cóż... lepiej było jak nie miał backstory, bo rasizmowi mówimy nie. 

W tym tomie nawet Alice się nie popisała, bo uprowadziła Bellę na babski wieczór, ale w porównaniu z tym, co robili niektórzy wymienienie wcześniej to wciąż był pikuś i przyjaźniła się z Lauren. Ogólnie nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale ludzcy znajomi Belli są tak na uboczu, że mam wrażenie, iż pojawiają się tylko wtedy, gdy są potrzebni do fabuły. Tak samo, jak czarne charaktery, tym razem Victoria. Pojawiają się tylko na chwilę i znikają. Ale mimo wszystko szkoda, że Stephanie Meyer nigdy nie napisała kolejnej części...


Mam dość, czyli nie przetrwałam Przed Świtem

Przykro mi, ale niestety nie dałam rady. Wiem, że tutaj na pewno byłoby co komentować, ale widok 1/3 rozdziałów będących z perspektywy Jacoba to było dla mnie zbyt wiele, a perspektywa nie tylko seksu, ale też ciąży przyprawiła mnie o nudności i nie będę przechodzić katorg bez dobrego powodu. Dlatego postanowiłam ograniczyć się do przeczytania o weselu i obejrzenia filmu i tyle, bo i tak po filmie będę wiedzieć mniej więcej, co się działo nawet jeśli w książce było coś więcej. Samo wesele było okej, spodziewałam się czegoś więcej, ale właściwie byłam zadowolona z tego jak wypadło. Cieszę się też, że Stephanie Meyer pominęła sceny seksu, bo to jest coś co zawsze doceniam, ale mimo wszystko zmyłam się jak tylko wyszło, że Bella jest w ciąży. Ale początek książki absolutnie nie był zły. 

Podsumowując

Trylogia Saga Zmierzch to historia o bardzo dużym potencjale, która skupia się na najbardziej nieciekawych lub dziwnych wątkach. Tak jak pierwszy tom czytało mi się świetnie i uważam, że była to jedna z najciekawszych i takich, które mi się najlepiej czytało książka, jaką przeczytałam w zeszłym roku. Daje fundamenty świetnej historii i ma bardzo duży potencjał. Niestety w drugim tomie już wychodzi to, o czym mówiłam przed chwilą. Spędzamy czas z Bellą i dopiero rozwijającym się wątkiem wilkołaków, który jest właściwie powtórką pierwszego tomu tylko... gorszą. Dopiero za połową coś ciekawego zaczyna się w reszcie dziać i końcówka przywraca naszą wiarę w tę historię i daje nadzieję na całkiem niezłą kontynuację, która tylko połowicznie dała mi to, na co czekałam. W trzecim tomie wątki są rozrzucone i Meyer próbując utworzyć sztuczną miłosną dramaturgię, której wcześniej nie było, niszczy postacie, które dotychczas były okej i gdy trzymamy się konkretnie wątku Belli, Edwarda i Victorii, ale gdy dochodzi do tego wątek Jacoba to się wszystko psuje. Dlatego ciężko jest tak właściwie powiedzieć czy ta saga jest dobra czy niedobra. To nie jest tak, że dobra czy niedobra (o nie, tryb skryby mi się włączył!), tylko nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału i ma lepsze i gorsze momenty. Jednak czy zasłużyła na aż taki atak, gdy wychodziła? Uważam, że zdecydowanie nie.

Na dzisiaj to tyle. Zamierzam jeszcze wypowiedzieć się na temat filmów, jak już je obejrzę, bo uznałam, że podejdę do książek i filmów oddzielnie i specjalnie czekałam z oglądaniem filmów, aż nie skończę czytać, by nie mieszać tego co było w książkach, z tym jak wyglądają filmy. Próbowałam odszukać moje stare fanfiction o Alice Cullen, niestety zeszyt, w którym zostało zapisane zaginął w czasie (prawdopodobnie go wyrzuciłam kiedyś przy porządkach), ale musicie uwierzyć mi na słowo, że przez dobre parę miesięcy nazywałam wszystkie główne bohaterki Alice. Jeszcze nie wspomniałam o tym wcześniej, ale bardzo podobały mi się prologi na początku każdego tomu, który były takimi jakby spoilarami, ale na tyle wyrwanymi z kontekstu, że dopiero po przeczytaniu nabierały sensu i że czytając pierwsze dwa tomy zupełnie wyleciało mi z głowy, że Bella nie wie o imprintigu i jak ten wątek pojawił się w trzecim tomie pomyślałam sobie: chwila czemu teraz jej wyjaśnia, jak ona już... aa bo ona jeszcze nie wie XD

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Supermassive Black Hole Muse.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz