Hej, hej! Dawno nie pisałam o The Umbrella Academy i wiem, że drugi sezon wyszedł w wakacje, ale powiedzmy, że moje planowanie postów się zrobiło nieco dzikie, bo nie ogarniałam nowego wyglądu Bloggera XD
Słowo wstępne
Pamiętam, że oglądając pierwszy sezon oceniałam go pozytywnie, jednak miałam pewne wątpliwości i byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy rodziny Hargreeves po tym cliffhangerze i przyznam się, że tuż przed wyjściem 2. sezonu nie mogłam się doczekać nowych odcinków.
Fabuła
Rodzeństwo Hargreeves cofa się w czasie w celu zapobiegnięcia apokalipsy, jednak zostają rozdzieleni i trafiają do Dallas w na przestrzeni lat 1960 - 1963. Jakby tego było mało okazuje się, że wraz ze sobą ściągnęli apokalipsę, która nastąpi już za 10 dni, więc po raz kolejny muszą spróbować uratować świat.
Bohaterowie
Numer 1. Luther Hargreeves - w tym sezonie Luther stał się bardzo sympatyczną postacią i na całe szczęście kwestię księżyca zostawił za sobą i wreszcie mogliśmy zobaczyć jaką jest osobą, kiedy cały czas nie jest nakręcony na swoje własne nieszczęście.
Numer 2. Diego Hargreeves - a Diego przejął pałeczkę Luthera i cały czas miał obsesję na punkcie uratowania Kennedy'ego z ciężko stwierdzić jakiego powodu, ale da się to przeżyć, bo przynajmniej mamy okazji przyjrzeć się jego postaci z innych stron.
Numer 3. Allison Hargreeves - Allisson wymiatała. Decyzja o odpuszczeniu sobie kontrolowania ludzi była świetnym pomysłem i aż dziw, że dopiero teraz na to wpadła. Jej rola w protestach przeciwko rasizmowi zdecydowania została super pokazana i jej wątek był moim ulubionym w tym sezonie. Plus jej mąż Raymond wymiatał.
Numer 4. Klaus Hargreeves - jestem trochę rozdarta jeśli chodzi o postać Klasua, bo jako comic relief sprawdza się wyśmienicie i jego osobowość wprowadza świetny nastrój do scen, w których się pojawia, ale mam wrażenie, że tak jak poprzednio był gwiazdą, teraz został potraktowany nieco po macoszemu, szczególnie w związku z kultem i uzależnieniem.
Numer 5. - tym razem mam nieco bardziej pozytywne odczucia, co do tego bohatera i podobało mi się to, iż tym razem nie miał prawie wcale kontroli nad sytuacją i wątek spotkania z młodszą wersją siebie był tym, czego ta postać potrzebowała.
Numer 6. Ben Hargreeves - mam wrażenie, że Bena było nawet mniej niż ostatnim razem, ale to mi się mogło wydawać, bo przez większość sezonu jego obecność nic nie wnosiła i dopiero na końcu mógł się wykazać i trochę szkoda, że nie było więcej jego fajnych scen na początku sezonu.
Numer 7. Vanya Hargreeves - wreszcie mieliśmy okazję zobaczyć Vanyę jak nie jest ani naćpana, ani nakręcona na supermoce. Co prawda jej relacja z Sissy w ogólne mnie nie przekonała, ale sama postać Vanyi dużo zyskała w moich oczach w tym sezonie.
Lila - z jednej strony to trochę leniwe, że jej supermocą było naśladowanie innych supermocy, jednak z drugiej moim zdaniem wniosła powiew świeżości i była interesującą postacią. Jestem ciekawa jak potoczą się jej losy i mam nadzieję, że jeszcze ją zobaczymy w kolejnym sezonie.
Zalety
Czy tak tylko mi wydaje, czy humor był mega dobry? Tak jak w pierwszym sezonie był okej, tak tutaj wymiatał i śmiałam się po kilka razy w trakcie jednego odcinka. Szczególnie podobała mi się scena z Olgą Ferogą, bo wspaniale pokazała charaktery Luthera, Diego i 5.. Oprócz tego nie mam pojęcia czy ktoś zwrócił na to uwagę, ale w poprzednim sezonie Diego zbił szybę w drzwiach, które nie były nawet zamknięte na klucz, a w tym sezonie Lila, która jest laską z którą kręci niepotrzebnie zbiła szybę w samochodzie. Ogólnie było tutaj mnóstwo scen bardzo dobrej jakości i relacje między bohaterami zostały super pokazane. No właśnie jeśli chodzi o charaktery postaci i ich relacje, pod tym względem drugi sezon jest cudowny i tego mi wcześniej brakowało. Najbardziej podobało mi się trio: Allison, Klaus, Vanya, ale inne kombinacje też się bardzo dobrze sprawdziły.
Wady
Jak już wspomniałam wcześniej nie podobał mi się wątek Vanyi i Sissy. W tym serialu ogólnie relacje romantyczne kuleją i nie licząc Hazel i Agnes oraz Kalusa i Dave'a z pierwszego sezonu i małżeństwa Allison z Raymondem, żadna nie przypadła mi do gustu, a w przypadku Vanyi i Sissy od początku była to dla mnie bardziej przyjacielska relacja i nie czułam między nimi żadnej chemii. Oprócz tego kwestia soundtracku, który nadal mnie trochę irytuje (chociaż mniej), bo tych piosenek jest za dużo. 4 utwory na odcinek to moim zdaniem przesada. Uważam też, że wątek kultu Klausa był nieco niekomfortowy do śledzenia, aczkolwiek intro do odcinka z Sunny Boney M w tle było jednym z moich ulubionych momentów z tego sezonu.
Podsumowując
Drugi sezon The Umbrella Academy jest lepszy od poprzedniego i świetnie się bawiłam śledząc losy bohaterów. Przeniesienie akcji do lat 60. było doskonałym zabiegiem i rozrzucenie bohaterów w różnych momentach w czasie spowodowało naturalny character development i część z nich potrzebowała zmiany stylu życia i konieczność odnalezienia się w nowych czasach dała im tę możliwość do zaczęcia życia na nowo. Teraz, gdy tworzą zgraną ekipę, już nie mogę się doczekać nowych przygód w 3. sezonie i na pewno będę czekać na jego premierę.
Szkoda trochę, że w tym sezonie nikt nie zwrócił uwagi na to, że teraz są w różnym wieku, ale mam wrażenie, że jeszcze się do tego odniosą w kolejnym sezonie tak jak teraz się odnieśli do relacji Allison i Luthera. Plus AJ koniecznie musi wrócić w jakimś flashbacku, bo był zbyt dobrą postacią, żeby dali go tylko w jednym sezonie.
Ciao! ~ Lena
Dzisiejszym utworem posta jest... Sunny Boney M.
Nie czytam recenzji na razie, ponieważ Umberella Academy jeszcze przede mną! Ale gdy tylko nadrobię z pewnością tu wpadnę na dyskusję na temat zarówno pierwszego, jak i drugiego sezonu! :D
OdpowiedzUsuńHaha dobry wybór, ten serial zdecydowanie warto oglądać bez znajomości fabuły by dać się porwać akcji, z chęcią zaczekam na dyskusję! ;D
Usuń