Hej, hej! Dzisiaj po raz kolejny zebrałam kilka filmów, które obejrzałam w ostatnim czasie, ale nie chciało mi się pisać nie-recenzji. Bez przedłużania przejdźmy do listy:
1. Espectro
Marta jest doświadczonym medium, które traci wiarę w siebie.
Opis brzmi niewinnie, ale ten film był dziwny. Zaczął się od gwałtu (który się przewijał przez resztę filmu), a później było dużo krwi, jednak mało właściwej akcji. Straszne nudziarstwo. Ja do fanów hiszpańskich horrorów nie należę, więc może to dlatego. W każdym razie to, co zobaczyłam absolutnie mi się nie spodobało. Zero jakiegoś rozwoju postaci. Ba, nawet zabrakło mi w postaciach jakiegokolwiek charakteru. Wszystko było płaskie, jednowymiarowe. A zagarnie z kamerami? Porażka. Mi tylko przeszkadzały w oglądaniu. Nie jestem w stanie znaleźć żadnego pozytywu. Nawet gifa nie znalazłam, co mówi samo za siebie.
via
2. Wielki Gatsby
Pisarz Nick spisuje prawdziwą historię tajemniczego milionera.
Tak zupełnie szczerze, to do tego filmu przyciągnął mnie soundtrack, bo zastanawiałam się jakim cudem te utwory miałyby pasować do lat '20. Po obejrzeniu podtrzymuję tę opinię. Takie A Little Party Never Killed Nobody Fergie w oryginalnej wersji pasowałoby lepiej niż to techno-coś z filmu. Brak klimatu, brak klimatu. Wszystkiego było za dużo. I nie wiem czy tylko takie było zamierzenie, żeby przesadnie (wręcz propagandowo) wychwalać Gatsby'ego, który wcale dobry nie był. Ale na taką imprezę to bym poszła z wielką (wielką! WIELKĄ!) chęcią.
via
3. Najlepszy
Droga narkomana Jerzego Górskiego do bycia biegaczem.
Nienawidzę biegania i w życiu nie obejrzałabym tego filmu, gdyby nie to, że oglądaliśmy go całą szkołą. I muszę przyznać, że jak na polski film (które zazwyczaj są porażką) ten był całkiem dobry. Przez pierwszą połowę jest przedstawione życie Jurka z czasów narkomanii i nie brakuje wulgaryzmów, a także powtarzania w kółko tego samego. Druga połowa jest lepsza i trochę ciekawsza. Ale film bardzo przewidywany. Wątek miłosny mnie nie zachwycił. Za to scenografia była świetna. Ogólnie wypadł nieźle, ale przy nudnej fabule ciężko mi ocenić ten film jakoś bardzo pozytywnie. Po prostu okej.
via
4. Swatamy swoich szefów
Dwójka asystentów postanawia zeswatać swoich szefów.
Zaciekawiło mnie już trailerem, więc obejrzałam przy pierwszej okazji i podobał mi się. Nie zrozumcie mnie źle, był okropnie naiwny i przewidywalny, ale bardzo dobrze mi się go oglądało. Nie jestem fanką romansów, ale ten był nie tyle ciekawy, co po prostu fajny. Dużym plusem jest wiarygodna dynamika między postaciami. Niestety humor do najlepszych nie należał, jednak nie spodziewałam się cudów. Ogólnie dobra komedyjka, jeśli komuś się nudzi i chce sobie obejrzeć lekki romans. A co do tytułu, to tłumacze się nie popisali, bo to jest totalna porażka. Dawno nie widziałam tak beznadziejnego tłumaczenia.
via
5. Projekt: Monster
Grupa znajomych jest świadkami ataku potwora.
Ja nie wiem kto tłumaczył ten tytuł, ale to jest absolutna porażka. Przeszkadzało mi także to, że film był kręcony "z ręki" i wszystko się trzęsło itp. Wolałabym, żeby był zrobiony tradycyjnie. Możecie mi pogratulować, że rozpoznałam po kilku sekundach 19-2000 Gorillaz, chociaż nawet nie lubię tego zespołu. Fabularnie mnie nie zainteresował i nawet scenografia mnie nie porwała. Niektóre ujęcia były fajne, ale to tak z 3. Bohaterowie tez w gruncie rzeczy nieciekawi, bo nawet nie zapamiętałam ich imion oprócz Marleny. No i RomanTyczka mnie rozbawiło.
via
6. Cloverfield Lane 10
Michelle ma wypadek samochodowy i budzi się w bunkrze.
Film zupełnie inny niż poprzednik i moim zdaniem zdecydowanie ciekawszy i trzymający w napięciu. Bohaterowie przypadli mi do gustu, bo nie można było im ufać. Ogólnie klimat niepewności to największy atut. Aczkolwiek nie podobało mi się tak otwarte zakończenie. Chociaż z drugiej strony sama końcówka była najlepsza. Rozumiecie o co mi chodzi? Jeśli chodzi o zakończenie, to muszę przyznać, że wcale nie było aż tak przewidywalne, jak się spodziewałam. Co ciekawe nadal nie wiem o co chodziło z tym Lane 10, bo pewnie przegapiłam wyjaśnienie.
via
Dzisiejszym utworem posta jest Stolen Dance Milky Chance.
2. Wielki Gatsby
Pisarz Nick spisuje prawdziwą historię tajemniczego milionera.
Tak zupełnie szczerze, to do tego filmu przyciągnął mnie soundtrack, bo zastanawiałam się jakim cudem te utwory miałyby pasować do lat '20. Po obejrzeniu podtrzymuję tę opinię. Takie A Little Party Never Killed Nobody Fergie w oryginalnej wersji pasowałoby lepiej niż to techno-coś z filmu. Brak klimatu, brak klimatu. Wszystkiego było za dużo. I nie wiem czy tylko takie było zamierzenie, żeby przesadnie (wręcz propagandowo) wychwalać Gatsby'ego, który wcale dobry nie był. Ale na taką imprezę to bym poszła z wielką (wielką! WIELKĄ!) chęcią.
via
3. Najlepszy
Droga narkomana Jerzego Górskiego do bycia biegaczem.
Nienawidzę biegania i w życiu nie obejrzałabym tego filmu, gdyby nie to, że oglądaliśmy go całą szkołą. I muszę przyznać, że jak na polski film (które zazwyczaj są porażką) ten był całkiem dobry. Przez pierwszą połowę jest przedstawione życie Jurka z czasów narkomanii i nie brakuje wulgaryzmów, a także powtarzania w kółko tego samego. Druga połowa jest lepsza i trochę ciekawsza. Ale film bardzo przewidywany. Wątek miłosny mnie nie zachwycił. Za to scenografia była świetna. Ogólnie wypadł nieźle, ale przy nudnej fabule ciężko mi ocenić ten film jakoś bardzo pozytywnie. Po prostu okej.
via
4. Swatamy swoich szefów
Dwójka asystentów postanawia zeswatać swoich szefów.
Zaciekawiło mnie już trailerem, więc obejrzałam przy pierwszej okazji i podobał mi się. Nie zrozumcie mnie źle, był okropnie naiwny i przewidywalny, ale bardzo dobrze mi się go oglądało. Nie jestem fanką romansów, ale ten był nie tyle ciekawy, co po prostu fajny. Dużym plusem jest wiarygodna dynamika między postaciami. Niestety humor do najlepszych nie należał, jednak nie spodziewałam się cudów. Ogólnie dobra komedyjka, jeśli komuś się nudzi i chce sobie obejrzeć lekki romans. A co do tytułu, to tłumacze się nie popisali, bo to jest totalna porażka. Dawno nie widziałam tak beznadziejnego tłumaczenia.
via
5. Projekt: Monster
Grupa znajomych jest świadkami ataku potwora.
Ja nie wiem kto tłumaczył ten tytuł, ale to jest absolutna porażka. Przeszkadzało mi także to, że film był kręcony "z ręki" i wszystko się trzęsło itp. Wolałabym, żeby był zrobiony tradycyjnie. Możecie mi pogratulować, że rozpoznałam po kilku sekundach 19-2000 Gorillaz, chociaż nawet nie lubię tego zespołu. Fabularnie mnie nie zainteresował i nawet scenografia mnie nie porwała. Niektóre ujęcia były fajne, ale to tak z 3. Bohaterowie tez w gruncie rzeczy nieciekawi, bo nawet nie zapamiętałam ich imion oprócz Marleny. No i RomanTyczka mnie rozbawiło.
via
6. Cloverfield Lane 10
Michelle ma wypadek samochodowy i budzi się w bunkrze.
Film zupełnie inny niż poprzednik i moim zdaniem zdecydowanie ciekawszy i trzymający w napięciu. Bohaterowie przypadli mi do gustu, bo nie można było im ufać. Ogólnie klimat niepewności to największy atut. Aczkolwiek nie podobało mi się tak otwarte zakończenie. Chociaż z drugiej strony sama końcówka była najlepsza. Rozumiecie o co mi chodzi? Jeśli chodzi o zakończenie, to muszę przyznać, że wcale nie było aż tak przewidywalne, jak się spodziewałam. Co ciekawe nadal nie wiem o co chodziło z tym Lane 10, bo pewnie przegapiłam wyjaśnienie.
via
I na dzisiaj to tyle w temacie filmów, które obejrzałam w ostatnim czasie. Zauważyłam, że na liście nie ma tym razem żadnej animacji. Jak to się stało?!
Ciao! ~ Lena
Dzisiejszym utworem posta jest Stolen Dance Milky Chance.
Nie oglądałam ani jednego. :D Ale ja ogólnie oglądam mało filmów, bo jakoś nie mam do nich cierpliwości i szkoda mi czasu - wolę seriale, ale nie dłuższe niż 45 minutowe odcinki. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://recenzjeklaudii.blogspot.com/
To prawda, że do filmów potrzeba cierpliwości, a w szczególności do tych złych :D
Usuń