piątek, 31 lipca 2020

Hatari "Neyslutrans" [MUZYKA]


Hej, hej! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją, której mogliście się spodziewać po moim poście o Eurowizji, kiedy to zainteresowałam się Hatari. Nie jest to pierwszy raz, gdy zrecenzuję album islandzkiego zespołu, ale poprzednia taka sytuacja miała miejsce przy Fever Dream Of Monster and Men, więc jest tutaj spora różnica gatunkowa XD

Hatari to zespół, który myślę, że wypada przedstawić, bo nawet Wikipedia ma najwidoczniej problem ze skatalogowaniem ich, po w różnych wersjach są przypisanie do różnych gatunków i jako, że sami członkowie lubią sobie robić jaja z samego konceptu zespołu i nie tylko, ciężko stwierdzić jak na serio by sami siebie określili. Osobiście bym to określiła jako industrialne BDSM-esque performance, ale tak szczerze to sama nie wiem. Oprócz tego hasłem przewodnim zespołu jest zniszczenie kapitalizmu, co jakby nie patrzeć jest dość mocno polityczne, jednak osobiście zupełnie olewam ten polityczny aspekt, bo jest tutaj dla muzyczki, nie polityki XD

Spillingardans

Engin Miskunn ma bardzo przyjemny początek, trzeba przyznać. Ale żarty żartami, podoba mi się takie agresywne rozpoczęcie albumu, bo od razu wiadomo na co się człowiek pisze. Swoją drogą raz przez przypadek zapętliłam sobie ten utwór i słuchałam go z pół godziny zanim się zorientowałam, co zrobiłam. Spillingardans zaczyna się samym instrumentalem i fajnie, bo można się wczuć w klimacik zanim wejdą wokale Matthiasa. Podoba mi się, połączenie jęków Klemensa z szeptami w tle, bo to nadaję takiego demonizmu i że momentami melodia staje się nieco bardziej skoczna, wręcz klubowa. Klámastákur zaczyna się dla odmiany Klemensem i z tego co się zorientowałam utwór ten opowiada historię ziomka uzależnionego od pornografii, którego odgrywa właśnie Klemens i jest to jedna z niewielu piosenek z tego albumu, których czytałam tłumaczenie i uwielbiam jak piosenki/albumy opowiadają jakąś historię, więc ta też mnie zaintrygowała pod tym względem. Klefi/صامد to collab z Basharem Muradem, który obstawiam, że ma wymiar polityczny, bo Bashar jest z Palestyny, którą Hatari wsparło w Eurowizji w zeszłym roku (która była zorganizowana w Izraelu, który ma konflikt z Palestyną), za co Islandia z tego co kojarzę została ukarana grzywną, więc myślę, że stąd się wziął pomysł na tę piosenkę, bo to raczej nie jest przypadek, że mieli collab z pakistańskim wykonawcą.

Klámastákur

Þræll ma stosunkowo soft początek i myślę, że gdyby zmienić instrumental mógłby ujść jako taka typowa amerykańska piosenka z radia i doceniam taki poniekąd przerywniczek bez Matthiasa zanim wrócimy do mroczniejszych klimatów. Hlauptu ma żeńskie wokale i bardzo podoba mi się ich brzmienie. Nigdzie nie mogę znaleźć kim jest Cyber, z którą została nagrana ta piosenka, ale połączenie 3 różnych typów wokalu było moim zdaniem fajnym zabiegiem i przyjemnie się słucha efektu tego collabu. Hatrið mun sigra to oczywiście piosenka, która wkręciła mnie w ten zespół i mam wrażenie, że albo mi się nie znudzi, albo przynajmniej nie nastąpi to tak prędko. Uwielbiam kontrast między zwrotkami a refrenem, przez co uwidacznia się ta dychotomia Matthiasa i Klemensa. Myślę, że w tej piosence udało im się znaleźć idealne wypośrodkowanie i dzięki temu wciąż jest moim ulubionym kawałkiem z tego albumu. Plus gdy go słyszę od razu przypomina mi się występ z Eurowizji... Spectavisti Me Mori, Op. 8 to coś, czego się tutaj nie spodziewałam, ale chwila muzyka klasycznej to bez wątpienia element zaskoczenia dla słuchającego, który przyciągnie jego uwagę. Jest też bardzo przyjemną interludką, a wiadomo, że kto jak kto, ale Lena interludki lubi. 14 Ár zaczyna się skrzypcami i takie płynne przejścia między utworami to ja lubię. Super zagranie. Jest to druga z piosenek z tego albumu, w której panuje wypośrodkowanie między Matthiasem i Klemensem i podoba mi się kiedy mają w miarę po równo tekstu.  

Klefi/صامد

Ógleði ma na początku dźwięk, który mi się z czymś kojarzy, jakby z metalowymi miskami i gotowaniem. Jest to druga z piosenek, w których jest dominacja Klemensa i podoba mi się to, jak hipnotycznie brzmi i w sumie myślę, że bardzo pasowałaby do jakiegoś traileru serialu Netflixa, bo ma takie wibracje. Helvíti to collab ze Svartim Laxness, który tutaj rapuje i chociaż rapsy to nie do końca mój styl, doceniam, że nawet na końcu albumu mamy zaskoczenia i że brzmi okej, ale nie mam jakichś innych przemyśleń. Nunquam Iterum, Op. 12 jest kolejnym z interlud, jednak w tym przypadku mamy do czynienia z chórem i moim zdaniem jest to nieco niepotrzebny kawałek, bo jest dość długi i z brzmienia nie wnosi nic aż tak ciekawego, więc moim zdaniem powinien zostać skrócony tak o połowę z zostawieniem tylko tej drugiej części utworu. Niðurlút po raz kolejny ma wspaniałe przejście do utworu. Mamy tutaj także gościnne wokale GDRN, czyli islandzkiej piosenkarki i przyznaję się, przeczytałam jej pseudonim jako G-Dragon, bo te literki się tak ułożyły, że mój mózg automatycznie tak je odczytał. Sama piosenka całkiem pasuje mi na zakończenie, bo jest dość spokojna i klimatyczna, ale sam koniec jest moim zdaniem zbyt nagły.

Þræll

Neyslutrans (tłumaczone jako konsumpcjonistyczny trans) to bardzo ciekawy album. Nie mam pojęcia o czym tak właściwie jest, bo jak wspomniałam wcześniej, nie zagłębiałam się w teksty. W przypadku Helvíti dostałam ostrzeżenie, że są wulgaryzmu i propaganda, także łatwo się domyślić, że pewnie opowiada o czymś politycznym albo odwołuje się do polityki. Jednak tym ciekawym aspektem jest dla mnie warstwa muzyczna i połączenie Muzyki wręcz klubowej z dużą obecnością syntezatorów z fragmentami mówionymi przez Matthiasa, bo mamy tutaj dwie sfery: demoniczność Matthiasa i anielskość Klemensa (o czym mówił Christian Cieślak, w tej recce, którą podlinkowałam), co jest zabiegiem dla mnie ciekawym, bo lubię tego typu zagrania, jakieś koncepty itd. Biorąc pod uwagę tempo tworzenia muzyki przez Hatari na następny album poczekam z 5 lat i zobaczymy jak do tego czasu rozwinie się ich brzmienie. Hatari przypomina mi trochę Mindless Self Indulgence pod względem konceptu i wykorzystania elementów z różnych gatunków, bo MSI było bardzo satyryczne i zwracało uwagę na różne kontrowersyjne tematy, a Hatari sprawia wrażenie, jakby miało robić coś podobnego, ale jako, że nie wiem o czym są ich piosenki, nie będę się tutaj wypowiadać w tym temacie.


Propsy dla tych z Was, którzy spodziewali się takiego obrotu spraw i mnie recenzującą Hatari. A skoro już wzięłam się za brzmienie odbiegające od popowego, to w sumie idąc za ciosem, mogłabym wreszcie napisać recki albumów metalowych, które lubię, ale zobaczymy na co będę mieć ochotę XD 

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... 14 Ár.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz