piątek, 5 czerwca 2020

Lady Gaga "Chromatica" [MUZYKA]

 Tak swoją drogą serdecznie polecam ten blog!

Hej, hej! Tak na początek  chciałabym tak tylko wspomnieć, że w tym roku z okazji Pride Month w każdy piątek przez cały czerwiec będą pojawiać się posty związane z różnymi rzeczami związanymi z  LGBT+ i popkulturą, co w sumie nie jest tutaj niczym nowym, bo i jednak sporo się tutaj tych wątków pojawia, ale stwierdziłam, że ze względu na pandemię przeznaczę cały miesiąc właśnie na tę tematykę ^^ Dzisiaj o albumie, na który chyba wszyscy się naczekali, szczególnie, że premiera została przesunięta o ponad miesiąc i zamiast w kwietniu ukazał się pod koniec maja, więc jeszcze wydłużył się czas oczekiwania. Nie wiem też czy kiedykolwiek wspomniałam o tym, że jestem fanką Gagi, bo generalnie wcześniej był to taki mój mały sekrecik, ale na tym etapie już wszyscy z mojego otoczenia o tym wiedzą XD

Lady Gaga to amerykańska artystka, której chyba nie trzeba przedstawiać, bo wszyscy znamy takiego hity jak Bad Romance, Poker Face czy Shallow, które było piosenką z soundtracku do filmu A Star is Born, w którym Gaga grała główną rolę. Chromatica jest jej pierwszym albumem studyjnym od czasu Joanne, czyli od 3,5 roku.

Stupid Love

Chromatica I to cudowny wstęp. Dawno nie spotkałam się z orkiestrowym intrem, więc doceniam ten wręcz filmowy zabieg. Gdy zorientowałam się, że jego fragment został wykorzystany w teledysku, bardzo miło mi się skojarzył. Alice to super piosenka, od razu wprowadza w klimat, w jakim są utrzymane kawałki z tego albumu. Nie podoba mi się jednak to, jak została umieszczona, ponieważ moim zdaniem powinna być trzecim utworem usytuowanym po Stupid Love, które było połączone z intrem w teledysku, więc już się przyzwyczaiłam do tamtego przejścia. Wiem, że nie każdy był zadowolony z tego singla, ale moim zdaniem to była wspaniała zapowiedź tego albumu i osobiście uwielbiam tę piosenkę i uważam, że bardzo dobrze, że została pierwszym singlem. Jest mega taneczne i chociaż nie ma skomplikowanego brzmienia, słucha się go bardzo przyjemnie. Rain on Me zupełnie zmiotło mnie z planszy, bo wiedziałam, że collab z Arianą Grande to będzie coś, ale nie spodziewałam się czegoś tego kalibru. Uważam, że ta piosenka jest idealna i jestem zachwycona wykorzystaniem konceptu deszczu, bo lubię deszcz i tutaj wpasował się doskonale. Tak samo głosy pań, bo brzmią tutaj jakby były stworzone do śpiewania razem i cudownie się dopełniają. Jeśli zaś chodzi o teledysk, OMG KOCHAM. Free Woman na początku kojarzy mi się troszkę z Edge of Glory i przez chwilę z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że Gaga zacznie śpiewać refren do właśnie tej piosenki. Zamiast tego dostaliśmy dance break i bardzo podoba mi się ten zwrot akcji. Fun Tonight jest ironicznym tytułem biorąc pod uwagę tekst i doceniam ten zabieg ze strony Lady Gagi. Jestem też zachwycona przed-refrenem, bo brzmi mega ładnie i przed przeczytaniem tekstu nie bardzo wiedziałam co Gaga tam śpiewa.

Rain on Me

Chromatica II to pierwsza z interludek i brzmi absolutnie cudownie. Wspaniale, że Gaga potrafi idealnie wymierzyć długość interludki. Plus przejście do 911 to złoto do takiego stopnia, że za pierwszym razem nie zauważyłam nawet, że się zaczęła kolejna piosenka. Tak się powinno robić przejścia, proszę Państwa! Co prawda efekty głosowe na początku nieco mnie zniechęciły, bo mamy tutaj bardzo mocny autotune, po kolejnym przesłuchaniu całkiem mi się podoba taki powrót do lat 2000., kiedy autotune był wręcz nadużywany. Plastic Doll to piosenka, która zaczyna się takim autotune, że miałam flashback do pierwszych utworów Gagi. Z jednej strony rymy, bridge i ogólny urok piosenki urzekł mnie od razu, lecz z drugiej nawet po kilku przesłuchaniach nie jestem tak w 100% przekonana i niestety wydaje mi się, że już mi tak zostanie, ale to nic, bo kolejnym kawałkiem jest Sour Candy i rany, co się tutaj wydarzyło?? Lady Gaga dała Blackpink więcej niż YG przez rok w niecałe 3 minuty. Dziewczęta z Blackpink brzmią tutaj perfekcyjnie i chciałabym, żeby YG dawał im piosenki właśnie w takim stylu. Podoba mi ten trend collabów zachodnich artystów z kpopowymi, bo to dodaje albumom coś takiego... świeżego. Engima ma trąbkę i skrzypce w tle i nie wiem dlaczego, ale od razu się na to nakręciłam. Ogólnie nie bardzo wiem, co można powiedzieć o tej piosence, ale bez wątpienia jest jedną z moich ulubionych z tego albumu.

Enigma

Replay to ciekawy przypadek, bo na początku bardzo mi się nie podobało, narzekałam na dziki instrumental i refren, jednak gdzieś w połowie doszłam do wniosku, że to co mnie irytowało jest odtwarzaczem puszczonym od tyłu, co przecież idealnie pasuje do tytułu i teraz chyba jest to nawet moja ulubione B-side i jestem zachwycona jak Gaga tutaj brzmi i nawet instrumental przypadł mi do gustu. Chromatica III to ostatnia interludka i zawsze jak ją słyszę to wiem, że się zbliżamy do końca i mi się robi smutno, ale trzeba przyznać, że jest piękna. Wszystkie są piękne. Sine from Above kojarzy mi się ze stylem Mariny i tak czekałam, kiedy wejdzie Elton John i jak się wpasuje w klimat aż pojawiło się świetne dance break i zupełnie zapomniałam, że to jest collab, więc jak nagle się pojawił Elton, to prawie zleciałam z łóżka. Wspaniały duecik. 1000 Doves ma super początek i bez żadnego wstępu wjeżdża Gaga i w sumie chyba wolałabym, żeby właśnie ten utwór zamykał album, bo pasowałby mi na zakończenie, szczególnie biorąc pod uwagę, iż ma taki typ outra jaki lubię (czyli, że ma outro i nie kończy się nagle XD). Babylon jest ostatnią piosenką i od razu zwróciłam uwagę na zwierzątka w tle i chór, które super by się odnalazły jako przedostatni kawałek. Oprócz tego mamy tutaj saksofon, co też jest bardzo przyjemnym dodatkiem, aczkolwiek nie podoba mi się to, że kończy się tak nagle i trochę nie czuć, że się skończyło słuchać cały album.

Replay

Chromatica to cudeńko. Znajdując się na tej planecie ani przez chwilę się nie nudziłam i każda piosenka znalazła się tutaj z jakiegoś powodu. Ciesze się, że Gaga postanowiła wrócić do korzeni i nagrała dance album, bo wyszło jej to wspaniale i kojarzy mi się z atmosferą reklamy lodów Algida sprzed paru lat, którą myślę, że wszyscy kojarzymy (jeśli kogoś ominęła) i ma taki sam wakacyjno-klubowy klimat. Podróż przez kolejny kawałki to najlepsza muzyczna przygoda, na jaką udałam się w czasie kwarantanny i wręcz cieszę się, że premiera albumu została przesunięta, bo moim zdaniem 29 maja był wspaniałym terminem na puszczenie go w świat. Także wszystkie collaby wypadły doskonale i byłam zachwycona każdym z nich. Po raz kolejny Lady Gaga pokazała na co ją stać i że jakby nie patrzeć jest współczesną królową muzyki tanecznej. Oprócz tego dostaje ode mnie bonusowe punkty za to, że Chromatica jest albumem koncepcyjnym, a ja zawsze doceniam koncepty.


Niby planowałam na 2 tygodnie przed maturą nie pisać już postów i zrobić sobie miesięczną przerwę od pisania (posty mam tak bardzo zaplanowane do przodu, że nie zaszkodziłoby to Magdoszopedii i tak), ale skoro Mother Monster wydała album to musiałam tak zaplanować tę recenzję, żeby wyszła w Pride Month, więc Lena z 30 maja pozdrawia XD Na koniec chciałabym jeszcze dodać linka do filmiku, z którego wszystkie zarobione środki z reklam zostanie przeznaczony na organizacje charytatywne dla osób ciemnoskórych, które w obecnie panującej sytuacji są niezwykle potrzebne i wystarczy, że puścicie sobie ten filmik w tle, żeby się odtwarzał a sami w tym czasie możecie poczytać książkę i i tak pomóc innym ^^

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Sine from Above Lady Gaga ft. Elton John.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz