Dzieńdoberek! Dzisiaj powiem kilka słów na temat nowego serialu Netflixa, czyli Serii Niefortunnych Zdarzeń (ze względu na długi tytuł będę posługiwać się skrótem SNZ). Można go oglądać od 13 stycznia, więc uznajmy, że jest w miarę nowy. Od razu mówię, iż nie zamierzam odnosić się do poprzedniej adaptacji książek Lemony'ego Snicketa, którą oglądałam (może nawet kiedyś zrobię nie-recenzję, ale nie obiecuję), bo nie widzę takiej potrzeby.
Słowo wstępne
Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale SNZ to jedna z moich ulubionych serii książek. Po raz pierwszy spotkałam się z nią w wieku 11 lat (chyba) i co ciekawe czytanie zaczęłam nie od części pierwszej, tylko od dziesiątej (przez co później miałam spoilery, jednak nie powstrzymało mnie to od dalszego poznawania perypetii Baudelaire'ów). Chociaż mięło już sporo czasu odkąd ją czytałam, to seria ta pozostała (pewnie na zawsze) w mojej pamięci i wywarła na mnie gigantyczny wpływ. Z tego powodu do serialu Netflixa podchodziłam z rezerwą, wielką obawą, że zniszczyli coś, co kocham, ale też nadzieją. W tym miejscu muszę powiedzieć Wam jedno: jeśli czytaliście książki i początkowo będziecie zawiedzeni serialem, to nie poddawajcie się, bo warto oglądać aż do samego końca końców (to był taki żart, bo ostatnia część książkowej serii nosi tytuł Koniec Końców, ale odcinki kończą się na części czwartej, czyli Tartaku Tortur).
Fabuła
W serialu pojawiają się jakby trzy linie czasowe: pierwsza to nieszczęścia spotykające młodych Baudelaire'ów, druga to przygody rodziców, a trzecia to misje agentki Jacquelyn. Skupia się od jednak najbardziej na losach sierot. Po śmierci rodziców Baudelaire'owie trafiają do Hrabiego Olafa, który jest najnikczemniejszym aktorem, jakiego widzieliście. Już na samym początku historii dzieci przekonują się, że ich życie od tego dnia będzie pełne nieporozumień, kłamstw, strachu, nieszczęść i wszystkiego co złe.
Bohaterowie
Głównymi bohaterami jest rodzeństwo Baudelaire oraz Hrabia Olaf. Najstarszym z dzieci jest Wioletka, która interesuje się wynalazkami. Osobiście tak jakoś średnio odpowiada mi serialowa Wioletka, ale jakoś specjalnie się nie czepiam. Drugie z rodzeństwa - Klaus to zapalony czytelnik. Netflixowa wersja tego bohatera jest naprawdę dobra, ale wolałabym, żeby był bardziej dojrzały (po czym przypominam sobie, że on ma 12 lat i zmieniam zdanie). Słoneczko w sumie trochę mnie zawiodło, podobało mi się za to tłumaczenie jej gaworzenia na dość sarkastyczne. Lubię sarkastycznych bohaterów.
Hrabia Olaf to najjaśniejszy punkt tej produkcji. Niesamowity, błyskotliwy, po prostu na coś takiego czekałam. Idealnie wywarzony czarny humor przeplatany z powagą. To Olaf jaki spodoba się zarówno fanom serii Lemony'ego Snicketa, jak i przypadkowym widzom.
I teraz pora na postać co do której totalnie nie jestem pewna co o niej sądzić, czyli do Lemony'ego Snicketa. Początkowo nie znosiłam jego przedstawienia w serialu. Wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej i nudził mnie tak bardzo, iż miałam ochotę krzyczeć na niego. Jednak z czasem się przyzwyczaiłam i nawet zaczęłam lubić te jego wstawki (o ile nie były zbyt długie), więc teraz tak w sumie nie wiem co o nim sądzić.
Zalety
Chyba największą zaletą tego serialu jest czarny humor. Wiadomo, nie każdy go lubi, jednak pasuje on idealnie do klimatu serialu i dopełnia go w piękny sposób. Oprócz tego opowieści są przedstawione dość szczegółowo i bardzo dobrze. Nie mogę też nie wspomnieć o wspaniałym zwrocie sytuacji w pewnym momencie, bo to co się wydarzyło było po prostu genialne. Cudowne. Widowiskowe.
Wady
Kurczę, największą wadą jest jest scenografia. Wygląda jak jeden wielki efekt komputerowy. Czuję się jakby prawie cały serial był kręcony na zielonym tle. Czytałam gdzieś, że wszystkie budynki itd. zostały stworzone naprawdę, jednak ja kompletnie tego nie czuję. To wszystko wydaje mi się być takie sztuczne. Nie wiem czy zamierzeniem twórców było uzyskanie takiego efektu, ale jeśli tak, to według mnie była to nieprzemyślana decyzja i kompletnie nieudany pomysł. Drugim zarzutem, jaki kieruję do tej produkcji to ta poprawność polityczna. Serio, mnie osobiście to trochę przeszkadzało. Poprawność i zmienianie charakterów bohaterów. Masakra.
Cóż, jak już pewnie zauważyliście, harmonogram mi się nieco rozjechał, bo mam ferie i pracuję nad dwoma dłuższymi postami, więc mogą mi się trochę poprzesuwać terminy. Ale niewiele ;)
Pozdrawiam
LM
Bohaterowie
Głównymi bohaterami jest rodzeństwo Baudelaire oraz Hrabia Olaf. Najstarszym z dzieci jest Wioletka, która interesuje się wynalazkami. Osobiście tak jakoś średnio odpowiada mi serialowa Wioletka, ale jakoś specjalnie się nie czepiam. Drugie z rodzeństwa - Klaus to zapalony czytelnik. Netflixowa wersja tego bohatera jest naprawdę dobra, ale wolałabym, żeby był bardziej dojrzały (po czym przypominam sobie, że on ma 12 lat i zmieniam zdanie). Słoneczko w sumie trochę mnie zawiodło, podobało mi się za to tłumaczenie jej gaworzenia na dość sarkastyczne. Lubię sarkastycznych bohaterów.
Hrabia Olaf to najjaśniejszy punkt tej produkcji. Niesamowity, błyskotliwy, po prostu na coś takiego czekałam. Idealnie wywarzony czarny humor przeplatany z powagą. To Olaf jaki spodoba się zarówno fanom serii Lemony'ego Snicketa, jak i przypadkowym widzom.
I teraz pora na postać co do której totalnie nie jestem pewna co o niej sądzić, czyli do Lemony'ego Snicketa. Początkowo nie znosiłam jego przedstawienia w serialu. Wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej i nudził mnie tak bardzo, iż miałam ochotę krzyczeć na niego. Jednak z czasem się przyzwyczaiłam i nawet zaczęłam lubić te jego wstawki (o ile nie były zbyt długie), więc teraz tak w sumie nie wiem co o nim sądzić.
Zalety
Chyba największą zaletą tego serialu jest czarny humor. Wiadomo, nie każdy go lubi, jednak pasuje on idealnie do klimatu serialu i dopełnia go w piękny sposób. Oprócz tego opowieści są przedstawione dość szczegółowo i bardzo dobrze. Nie mogę też nie wspomnieć o wspaniałym zwrocie sytuacji w pewnym momencie, bo to co się wydarzyło było po prostu genialne. Cudowne. Widowiskowe.
Wady
Kurczę, największą wadą jest jest scenografia. Wygląda jak jeden wielki efekt komputerowy. Czuję się jakby prawie cały serial był kręcony na zielonym tle. Czytałam gdzieś, że wszystkie budynki itd. zostały stworzone naprawdę, jednak ja kompletnie tego nie czuję. To wszystko wydaje mi się być takie sztuczne. Nie wiem czy zamierzeniem twórców było uzyskanie takiego efektu, ale jeśli tak, to według mnie była to nieprzemyślana decyzja i kompletnie nieudany pomysł. Drugim zarzutem, jaki kieruję do tej produkcji to ta poprawność polityczna. Serio, mnie osobiście to trochę przeszkadzało. Poprawność i zmienianie charakterów bohaterów. Masakra.
Cóż, jak już pewnie zauważyliście, harmonogram mi się nieco rozjechał, bo mam ferie i pracuję nad dwoma dłuższymi postami, więc mogą mi się trochę poprzesuwać terminy. Ale niewiele ;)
Pozdrawiam
LM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz