piątek, 11 listopada 2016

Miś - Oczko się odlepiło temu misiu [FILMY]


Dzieńdoberek! (to chyba będzie moje stałe powitanie) Na początek może mała informacja, a mianowicie na blogu będzie pojawiało się więcej nie-recenzji filmowych. Sądzę, że jedna na tydzień, ponieważ średnio tygodniowo oglądam jeden do dwóch filmów.Oczywiście nie-recenzje książkowe również będą, ale rzadziej, gdyż wiadomo, że przeczytanie książki zajmuje więcej czasu niż obejrzenie filmu. Jesień to dla mnie co roku okres, w którym moja średnia książek przeczytanych przez ten czas gwałtownie spada i utrzymuje się na poziomie jednej miesięcznie. Jest to spowodowane tym, iż przez ten czas w szkole mamy diagnozy (czyli sprawdziany z poprzednich lat), konkursy oraz inne rzeczy, które zaczekać nie mogą. Na pewno w listopadzie pojawi się nie-recenzja Magnusa Chase'a i myślę, że obu części (pierwszą planuję na przyszły weekend). Oprócz tego do końca tego roku kalendarzowego mam w planach napisać aż 11 nie-recenzji dotyczących serialu Sherlock, którego jestem fanką (jeden odcinek = jedna nie-recenzja). Zobaczymy co z tego wyjdzie. A teraz już bez przedłużania przejdę do tematu ;)

Słowo wstępne
             Misia chciałam obejrzeć od bardzo dawna, jednak ciągle zapominałam albo inne filmy jakoś bardziej przyciągały moją uwagę. Wczoraj wpadłam na niego kompletnie przez przypadek, bo usiadłam z rodzicami przed telewizorem i zaczęliśmy skakać po kanałach. Tak trafiliśmy na ten film. Mam dość specyficzne podejście do polskich filmów (między innymi tego), ale to zostawię na koniec.


Fabuła
           Film opowiada o Ryszardzie Ochódzkim (tytułowym Misiu), który po rozwodzie z żoną nie chce podzielić się z nią oszczędnościami zdeponowanymi w londyńskim banku (ze wzajemnością). Posuwają się przy tym dość daleko. W momencie, gdy Ochódzki ma problemy z paszportem, idzie po pomoc do zaprzyjaźnionego reżysera, by ten znalazł jego sobowtóra, aby wykorzystać jego paszport. Jak zwykle fabuła brzmi skomplikowanie, ale wcale taka nie jest. Komedia pochodzi z roku 1980, czyli PRLu i dzieje się w tych czasach, pokazując przy tym z przymrużeniem oka panujące wtedy realia.

Bohaterowie
             Ryszard Ochódzki to taki trochę stereotypowy (przynajmniej dla mnie) prezes klubu sportowego przestawiany w filmach komediowych. Jest on przykładem antybohatera, czyli jego przeciwieństwem. Ochódzki jest na przykład leniwym kombinatorem, który nie bardzo liczy się z innymi. Charakteryzuje go również egoizm oraz łatwowierność.
         Następną postacią, która odegrała w filmie ważną rolę jest Aleksandra Kozeł, czyli aktualna partnerką Ochódzkiego. Według mnie jest ona taką Barbie dla dorosłych. Po prostu.
              Kolejnym istotnym bohaterem tego filmu jest Jan Hochwander, czyli reżyser, który pomagał w poszukiwaniu sobowtóra Ochódzkiego. Stanowi przykład sknery, który najchętniej oszczędzałby na wszystkim. Przykładowo przebrał kota za zająca.
            Ostatnim z tych ważniejszych bohaterów jest Stanisław Paluch, czyli sobowtór Ochódzkiego, który rozwodzi węgiel. Tak w sumie nie wiem co o nim napisać. Taki tam bohater.


Zalety
       Specyficzną cechą tego filmu jest duża ilość bohaterów epizodycznych, którzy nadają mu humoru i sprawiają, że widz bawi się świetnie. Jest to jedna z lepszych polskich komedii jakie widziałam. Każdy scena zawiera choć jeden zabawny dialog lub wydarzenie.

Wady
           Jest to film z czasów PRLu, dlatego dla wielu młodszych odbiorców będzie on prawdopodobnie niezrozumiały. Według mnie humor w tym filie to strzał w dziesiątkę, ale nie dla wszystkich. Absolutnie. Raczej odradzałabym tę produkcję dzieciom poniżej 13/14 lat z powodu niektórych scen pojawiających się w filmie.


Podsumowując
                 Miś to film świetny czy nawet... genialny. Uwielbiam się śmiać, dlatego moim ulubionym gatunkiem filmów są właśnie komedie (albo fantasy, ale to nie w temacie). Mam jednak co do nich wysokie wymagania, a Miś zdecydowanie je spełnił. Swoją drogą zauważyłam, że w polskich filmach dominuje tematyka wojen oraz komuny/PRLu. Są to trochę nie moje klimaty i nieco mnie nudzą, aczkolwiek ta produkcja wybija się na ich tle pod względem atrakcyjności i dystansu do praktycznie wszystkiego. Polecam bez dwóch zdań!

Na koniec tak tylko informuję, że następną nie-recenzją będzie Studium w różu, czyli pierwszy odcinek Sherlocka ^^

Pozdrawiam
LM 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz