piątek, 20 marca 2020

Conan Gray "Kid Krow" [MUZYKA]


Hej, hej! Dzisiaj o albumie, którego słuchałam o 1 w nocy, jak tylko zobaczyłam, że wreszcie jest dostępny na Spotify, bo chociaż czekałam na niego raptem ponad rok, mam wrażenie jakby minęły lata odkąd zaczęłam słuchać Conana.

Conan Gray jest amerykańskim piosenkarzem, który wcześniej prowadził kanał na YT (w sumie nadal czasami umieszcza tam jakieś rzeczy, ale skupia się na karierze muzycznej i dzięki mu za to, bo uwielbiam jego piosenki). W 2018 roku wydał debiutanckie EP Sunset Season, które jest świetne i być może kiedyś pojawi się jego recenzja. 

Comfort Crowd

Początkowo nie byłam przekonana czy Comfort Crowd nadawał się na utwór otwierający album, ale po przesłuchaniu całości uważam, iż była to doskonała decyzja, ponieważ ta piosenka wspaniale pokazuje o czym będzie ten album, jakie tematy zostaną poruszone i w jakim stylu będzie utrzymany. Wish You Were Sober wyróżnia się na tle pozostałych utworów i kojarzy mi się nieco ze stylem Taylor Swift, co może nie być wcale dalekie prawdzie, bo Conan jest fanem Taylor, więc nie zdziwiłabym, gdyby ta piosenka była zainspirowana jej stylem, co byłoby urocze (czekam na collab). Maniac to jedna z moich ulubionych piosenek z zeszłego roku i pamiętam jak pojawił się jej teledysk tuż przed Halloween i był cudowny, i wystarczyło że przesłuchałam ją ze 2 razy i już znałam tekst na pamięć. Sam kawałek jest inspirowany stylem z bodajże lat 80. (aczkolwiek mogę się mylić w tej kwestii) i wyszedł Conanowi idealnie. Nie miałam pojęcia, że ta piosenka stała się aż tak popularna i dopiero słuchając albumu i czytając na jego temat zdałam sobie z tego sprawę. 

Maniac

(Online Love) to interlude w postaci nagranej wiadomości i bardzo podoba mi się taki format nagrania z ludźmi w tle jakby w miejscu publicznym. Osobiście jestem wielką fanką wszelkich interludek i zawsze zwracam uwagę na ich umiejscowienie i inne takie, i ta Conana sprawdza się świetnie. Pamiętam jak wyszło Checkmate i byłam zachwycona tą piosenką. Bardzo podoba mi się instrumental i to, że raz jest szybciej, raz wolniej, raz są szepty, a raz hałas. Normalnie takie połączenia mogłyby być nieco chaotyczne, ale z jakiegoś powodu do tej piosenki pasują doskonale. The Cut That Always Bleeds określiłabym jako balladę i minimalistyczny styl bardzo przypadł mi do gustu, szczególnie przy pierwszym refrenie, gdy nagle z acapelli powoli przechodzimy do instrumentala z gitarą, a następnie dochodzą inne instrumenty. Niesamowite przejście. Fight of Flight kojarzy mi się z jakąś piosenką, ale nie jestem w stanie skojarzyć z jaką (coś mi świata, że może chodzić o którąś z piosenek Marceliny z Pora na Przygodę!, ale nieważne) . Ma niesamowite gitary w tle i ubolewam, że nie jest nieco dłuższa niż niecałe 3 minuty. Affluenza fascynuje mnie jako słowo bo jest połączeniem słowa bogactwo i grypa i początkowo myślałam, że Conan sam wymyślił to słowo, ale jednak było już wcześniej w użytku. Nie zmienia faktu, że wykorzystanie tego motywu wyszło Conanowi świetnie. 

Fight or Flight

(Can We Be Friends?) jest drugą interludką i uważam, że jest równi wspaniała jak poprzednia. Podoba mi się wykorzystanie gitary i to, że stanowi fajny wstęp do następnej piosenki. Heather ma dla mnie znaczenie poniekąd sentymentalne, ponieważ bohaterka mojej powieści (nigdy niewydanej btw) miała na imię Heather i to imię oraz wrzosy (po angielsku heathers) zawsze mi się kojarzą właśnie z nią. Tak poza tym jest to piękna piosenka, którą na pewno zapadnie mi w pamięć. Little League to jedna z weselszych piosenek pod względem brzmienia i mega mi się podoba ta lekkość. Od razu, gdy ją słyszę, mam ochotę zacząć tańczyć i śpiewać (niech tylko się nauczę tekstu i już nic mnie nie powstrzyma). Wokale Conana w refrenie brzmią cudownie, najpierw w połączeniu tylko z gitarą, a potem z innymi instrumentami, genialne posunięcie. Zdecydowanie zalicza się do moich top 3 piosenek z tego albumu. The Story jest bardzo smutną piosenką na zakończenie. Pasuje idealnie na zamknięcie albumu, bo jest spokojna i w tekście jest: It's not the end of the story, ale nie zmienia to faktu, że jest to jedna z najsmutniejszych piosenek, jakie się tutaj znalazły.

Heather

Kid Krow to dokładnie taki album, jakiego osobiście potrzebowałam w dniu, kiedy wyszedł. Jest bardzo osobisty i jeśli się trochę o nim poczyta (do czego zachęcam), widać to jeszcze bardziej. Podoba mi się w jakiej stylistyce został utrzymany, że jest pełen emocji, i że od razu jak tylko go włączyłam, od razu utożsamiałam się z tym, o czym opowiada i z emocjami, jakie przekazuje Conan. Słuchając niektórych piosenek mam wrażenie, jakby Conan dorwał się do moich myśli i prawdopodobnie to też ma wpływ na mój odbiór tego albumu. Uważam, że jest jest to prawdopodobnie najlepszy debiutancki album, jaki usłyszałam w życiu obok My Head Is an Animal Of Monsters and Men. Tak swoją drogą momentami Kid Krow kojarzy mi się właśnie z Of Monsters and Men i odnoszę wrażenie, że chwilami ma podobne "wibracje" do Beneath the Skin też OMaMu, czego brakowało mi w muzyce do dawna.


Mam jedno zasadnicze pytanie: Gdzie się podziewa The King??? Ta piosenka wpasowałaby się tutaj doskonale, więc trochę szkoda, że się nie załapała. Chociaż jest to bardzo dobry materiał albo na wersję deluxe, albo japońską, ale jestem ciekawa co się dalej będzie z nią działo (jeśli cokolwiek).

Ciao! ~ Lena

 Dzisiejszym utworem posta jest... Little League.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz