niedziela, 2 września 2018

Troye Sivan "Bloom" - Czemu tak mało? *sad face* [MUZYKA]


Hej, hej! Dzisiaj o albumie, pewnego artysty, przez którego zawaliłam nockę przed wycieczką i spałam 2 godziny (NIE ŻAŁUJĘ). Czekałam na niego niby krótko, bo raptem 3 miesiące odkąd go słucham, ale i tak nie mogłam się doczekać.

Troye Sivan to piosenkarz i youtuber o pochodzeniu takim, że nie ogarniam. Wykonuje muzykę popową, która ze stylu przypomina mi Lorde (którą swoją drogą lubi). W 2015 wydał Blue Neighbourhood, które absolutnie uwielbiam. Jest otwarcie gejem od 2013 roku, co jest o tyle ważne, że jego muzyka jest związana z tematyką LGBT.

Seventeen

Seventeen od razu przykuło moją uwagę nie tylko ze względu na tekst, ale także przez klimat. Nie wiem tak do końca czy to na początku to echo, jednak podoba mi się jak przechodzi w refren i jak refren w zwrotkę. My My My! to piosenka z niezwykle energetycznym refrenem. Nie potrafiłabym się powstrzymać przez kiwaniem się w rytm, bo zbytnio porywa. The Good Side jest po prostu piękne. Jeszcze nie spotkałam się z takim przekazem i przedstawieniem sytuacji. Łączy prostotę oraz uczuciowość i zdecydowanie podoba mi się to połączenie. Pamiętacie jak narzekałam na Shape of You, m.in. bo jest o seksie? Cóż, Bloom też jest o seksie (właściwie cały album jest o seksie, ale cii) i nucę ten utwór odkąd go usłyszałam. A to mówi samo za siebie. Bardzo łatwo wpada w ucho. Przyznaję się, że na początku nie zwróciłam uwagi na wokal Gordi w Postcard w refrenie, ale nie zmienia to faktu, iż jest bardzo fajnym uzupełnieniem tej piosenki i dodaje jej więcej emocji. W Dance To This przeszkadza mi głos Ariany Grande, bo wolę, gdy wykorzystuje swoje wysokie dźwięki i jakoś nie pasuje mi do tej piosenki. Jednak poza tym bardzo mi się podoba styl tego utworu. Plum jest dobre, może nie jakieś wybitne, ale jak dla mnie spoko. What A Heavenly Way To Die to ballada (?) przyjemna dla ucha. Najbardziej podobał mi się jej początek i bridge, ale ogólnie całkiem przypadła mi do gustu, chociaż nie od razu. Lucky Strike to nazwa marki papierosów i zazwyczaj nie lubię kiedy artyści porównują kogoś do papierosów, jednak Troye jest wyjątkiem i przymknę na to oko. Animal zamyka ten album w wersji na Spotify. Piosenka ta podobała mi się od pierwszego przesłuchania, bo brzmi smutno, ale tekst jest pozytywny w moim odczuciu. Świetne podsumowanie całego Bloom. This This to jeden z bonusowych utworów (tak mi się wydaje). Trochę za dużo słowa this. Nie pytajcie, ale z jakiegoś powodu mnie to lekko drażni. Ale ogólnie spoko. Running Shoes ma świetną gitarę. Brzmi jak piosenka, którą można by zaśpiewać przy ognisku, co pasuje do aktualnej pory roku. Wokal się z nią ślicznie zgrywa i nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba od tej piosenki. Seventeen (reprise) to ostateczne zamknięcie tego albumu, tyle że nie ma go na Spotify ani Youtube i nie mam pojęcia, kiedy się (jeśli) się pojawi.

 My My My!

Z Bloom mam podobny problem, co z Pray For The Wicked, bo część piosenek niewiele się różni od siebie, chociaż w przypadku tego albumu na zdecydowanie mniejszą skalę niż u Brendona Urie. Jednak nie zmienia to faktu, że podoba mi się ten album. Jest bardzo klimatyczny i na pierwszy rzut oka widać, iż Troye trochę dojrzał od czasu poprzedniego albumu i zmienił się, co nie jest oczywiście złą rzeczą. Piosenki są bardziej intymne nie tylko przez tematykę, ale też mniejszą ilość dodatkowych artystów. Ogólnie bardzo mi się podoba, tylko szkoda trochę, że tak mało utworów (ogólnie 13, a na Spotify 10), bo zdecydowanie chciałabym więcej.


Jak już być może zauważyliście, pojawiła się oddzielna podstrona (czy whatever) na muzykę i od teraz recenzje albumów i rzeczy związane z muzyką będą podlinkowane tam, a nie w "pozostałych" :)

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Animal Troye'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz