poniedziałek, 4 września 2017

Lorde „Melodrama" - Zmieniam zdanie diametralnie [POZOSTAŁE]


Hej, hej! Dzisiaj postanowiłam zmierzyć się z czymś nowym i dość specyficznym, bo musicie przyznać, że recenzowanie albumów muzycznych, to nie jest coś czymś się zajmuję. Właściwie nigdy tego nie robiłam... Ale cóż, po to jest życie, żeby próbować nowe rzeczy!

Lorde to artystka nowozelandzka, która wykonuje muzykę pop (określaną dokładniej jako dream pop/art pop/indie pop/electropop, ale ja się kompletnie nie znam na określeniach). Stała się znana na całym świecie, dzięki utworowi Royals. W 2013 roku ukazał się jej debiutancki album Pure Heroine. Fani Igrzysk Śmierci za to mogą kojarzyć ją dzięki utworowi Yellow Flicker Beat, ze ścieżki dźwiękowej Kosogłosa cz. 1.

Green Light

16 czerwca tego roku pojawił się jej długo oczekiwany drugi album Melodrama. Jest to album koncepcyjny opowiadający o samotności po rozstaniu, choć sama artystka powiedziała w wywiadzie dla Vanity Fair, że nie jest to typowy album "porozstaniowy". Jego akcja dzieje się podczas jakiejś imprezy, choć jest to luźny koncept. Nawiązuje też do greckiej tragedii. 
(Tak, znalazłam te informacje na Wikipedii, macie linki: 1, 2)


Ci, którzy mnie dobrze znają, wiedzą że dotychczas nie przepadałam za Lorde. Royals należało do jednego z tych utworów, których nie mogłam ścierpieć. To, iż zaczęłam jej słuchać zawdzięczam przypadkowi. Oglądałam bowiem różne ważne wydarzenia z tegorocznych VMA i jednym z tych ważniejszych był taneczny występ Lorde do utworu Homemade Dynamite. Muszę się przyznać, że jeszcze tego samego dnia przesłuchałam cały album (a musicie wiedzieć, iż był to już późny wieczór). W momencie, gdy piszę ten post, jest już w drodze do mojego domku.

Homemade Dynamite

Melodrama łączy w sobie zarówno utwory doskonałe do tańca, jak i te skłaniające do przemyśleń. Zaczyna się skocznym Green Light, który nadaje się idealnie na imprezę. Następnie Sober wprowadza nas w klimat na pierwszy rzut oka dziwny, ale hipnotyzujący w pewien sposób. Kolejnym utworem jest wspomniane wcześniej Homemade Dynamite. Gdy tylko słyszę pierwsze słowa (A couple rebel top guns pilots / Kilku najlepszych pilotów rebelii) od razu myślę o Gwiezdnych Wojnach. Widzicie, w takich chwilach wychodzi ze mnie nerd. Jedną z najbardziej hipnotyzujących piosenek jest The Louvre, bo jest zupełnie inne od poprzedniego utworu. Zdecydowanie bardziej stonowane i powoli wprowadza nas do Liability - „ballady" pełnej uczuć. Lorde w akompaniamencie pianina wypada cudownie i wzruszająco. Nastrój ten zmienia jednak kompletnie Hard Feelings/Loveless, ponieważ wraca do wcześniejszego stanu. Kolejny utwór Sober II (Melodrama) uważam za jeden z momentów przełomowych, gdzie podmiot zdaje sobie sprawę z melodramatyczności wcześniejszych sytuacji. Po tym utworze następuje Writer In The Dark, będące monologiem pełnym smutku do ukochanej osoby, której już nie ma w pobliżu. Supercut  przeciwieństwie do niego to piosenka pełna pewności siebie i siły, choć na końcu wciąż czuć samotność podmiotu. Liability (Reprise) to znowu powrót do formy „ballady", gdzie tym razem mamy „chór" zamiast pianina. Ostatnim utworem, jest Perfect Places. Jest to piosenka łącząca radość i smutek. Buduje atmosferę i zamyka płytę pozostawiając spory niedosyt.


Najnowsza płyta Lorde jest bardzo klimatyczna i pełna emocji. Uwielbiam albumy koncepcyjne i zawsze dodaje to milion punktów w mojej opinii. Dlatego koncept samotności spodobał mi się od razu. Podoba się także to, że artystka wymieszała utwory charakterystyczne z tymi, które pewnie będą mniej popularne. Spotykałam się bowiem ze zjawiskiem, gdzie te „lepsze" utwory są na początku albumu, a te „słabsze" wrzucone na koniec. Mam też taką dziwną sympatię do wesołych piosenek ze smutnymi tekstami lub takimi pełnymi przemyśleń. Jestem pod wrażeniem, jak niesamowita jest ta płyta i od teraz będę śledzić dalszą karierę Lorde, bo jestem pewna, że z takim talentem dojdzie naprawdę daleko.

Liability

Mam nadzieję, że poszło mi dobrze jak na pierwszy raz! Jeśli mam być z Wami szczera, to nigdy nie napisałam aż tak dokładnej recenzji. I chyba już więcej nie napiszę. Wiecie, lenistwo itd.

Ciao! ~ Lena

Dzisiejszym utworem posta jest... Perfect Places zgadnijcie kogo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz